czwartek, 1 maja 2014

13. Rzecz

Wiem, że rozdział jest dosyć krótki, jednakże nie chciałam go juz na musa przedłużać.
Witam serdecznie nowych czytelników, każdym swoim czynem, czy to komentarzem, obserwowaniem czy zwyklym wejsciem na bloga, motywujecie mnie do dalszego pisania ;3 Dziękuję Wam bardzo.
Jeżeli chcecie być powiadamiani, piszcie.
PS. Prowadzicie jakieś blogi? Ostatnio znow naszła mnie chęć na czytanie {^π^}


- Pamiętaj, co ustaliliśmy. - Przypomniał Itachi, odprowadzając Sasuke do domu. Musieli obgadać kilka rzeczy, więc taksówka nie wchodziła w grę, ani też żaden inny środek lokomocji. Tokio ma zbyt wiele uszu.
Oczywiście całej rozmowie w milczeniu przysłuchiwał się białowłosy, idąc za nimi krok w krok, niczym wierny pies.
Tak w sumie, to suka.
Nie ich, oczywiście, a Nagato.
- Tak, wiem. Spokojnie. Równo o dziewiątej będę wolny, możesz dzwonić. - Odpowiedział Sasuke, dając Itachi'emu do zrozumienia, że wszystko na pewno pójdzie w jak najlepszym porządku.
Pomimo tego, że w mieście była praktycznie zerowa możliwośc, że ktoś ich zgarnie, rzecz zalegająca na dnie plecaka najmłodszego z trójki towarzystwa ciążyła niemiłosiernie, jakby chciała pociągnąć go w dół.
Wierzył słowom brata, że w końcu do wszystkiego po kolei przywyknie, jednak przychodziło mu to z ogromnym trudem.
- Okej. Tutaj Cię zostawiam. - Oznajmił długowłosy Uchiha, zatrzymując się na skrzyżowaniu prowadzącym na osiedle, na którym stał dom Sasuke.
Chłopak obróbił się na pięcie, przyglądając się mu. Chciał już zapytać czemu, jednak zdając sobie sprawę z tego, jak idiotyczne pytanie by to było, skinął jedynie głową.
Itachi przecież od pięciu lat nie utrzymywał kontaktów z żadnym z członków rodziny. Nie dawał znaku życia, a Sasuke zdawał sobie sprawę, że po takim wybryku spotkanie z rodzicami nie należałoby do najprzyjemniejszych momentów w jego dwudziesto pięcio letniej egzystencji na tym świecie.
- Rozumiem. Więc do jutra. - Powiedział, uśmiechając się jednym kącikiem ust.
Widząc, jak Itachi kiwa mu na pożegnanie głową, obrócił się na pięcie i skierował w stronę swojej ulicy, jednak po chwili zatrzymał się, słysząc za sobą głos wołającego go brata. Odwrócił się w jego stronę i zauważył, że długowłosy podąża jego śladem.
- Co się stało? - Zapytał, kiedy stanął już o krok przed nim. Przypatrzył się mu z wręcz dziecięcym usmiechem. Poczuł na czole delikatny pocałunek jego ust i znów stało się prawie tak samo, jak kiedyś. Jakby znowu byli dla siebie anikim i otouto.
- Zadzwonię wieczorem. Tylko odbierz od razu. - Obiecał Itachi, patrząc mu w oczy. - Będę sam.
***
- O czym rozmawialiście? - Zapytal Hidan, kiedy Itachi wrócił z dość długiego spaceru po hotelu, w jakim tymczasowo się zatrzymali.
Ciemnowłosy spojrzał na niego. Wiedział, że białowłosy nie jest aż tak wielkim idiotą, aby nie domyślić się tak oczywistej rzeczy, ale liczył chociażby na trzymanie pozorów.
Ominął go, po czym usiadł w wygodnym fotelu i siegnął do szklanego stolika po pilota od telewizora, jednak przeliczył się, myśląc, że uda mu się go dosiegnąć. I nie, nie z tego powodu, że ma zbyt krótkie ręce albo oba meble stoją za daleko od siebie.
- Zadałem pytanie. - Warknął Hidan, kopiąc w mebel ze szkła tak, że ten przejechał po panelach. Itachi uniósł wzrok na swojego tymczasowego lokatora, dochodząc powoli do wniosku, że jednak lepiej byłoby wyjść na spotkanie rodzicom.
- Serio myślisz, że będę Ci się zwierzał z takich rzeczy? - Zapytał ironicznie, wstając. Byli praktycznie tego samego wzrostu, więc popatrzył mu w oczy, doskonale widząc w nich to, co fioletowooki zapewne chciał ukryć. - Radzę Ci trzymać się z dala od niego. - Powiedział szorstko, odchodząc. Nie miał zamiaru prowadzić z nim dyskusji.
- Bo co? Pewnie sam chcesz go przelecieć. - Zaśmiał się Hidan, wbijając wzrok w jego plecy. - Nie jestem ślepy. I lepiej, abyś sie słuchał, bo jak nie, to...
- Weź, spierdalaj, ok? - Powiedział prosząco Itachi, łapiąc się za czoło. - W dupie mam Twoje warunki. I w przeciwieństwie do Ciebie, nie myślę jajami, więc pomyśl, zanim cokolwiek powiesz. - Westchnął, lecz w tonie jego głosu doskonale słychać było irytację. Wyszedł z pokoju, czując, że za chwilę coś rozjebie. Tak o, po prostu.
Wiecznie zdynstansowany i opanowany Itachi miał ochotę coś rozjebać i tak też zrobił. Znalazłszy się w sypialni, chwycił lampkę nocną i jak gdyby nigdy nic, rzucił nią o ścianę, po czym poszedł się napić.
***
Rozpiął plecak, wyciągając z niego jakieś ubrania, zeszyt i portwel. Znalazł nawet bieliznę i jakieś papiery, najtrafniej były to jakieś stare, nic nieznaczące dokumenty lub zwykła makulatura.
Wszystko należało do jego brata. W końcu musiał w czymś TO przywieźć, a nie włożyłby TEGO do pustego plecaka.
Otworzył dolną kieszeń i wyjął zawinięty w szmatę przedmiot. To, czego bał się przez te kilkanaście godzin.
Odwinął materiał, patrząc się na wygrawerowany na czarnej splówie napis.
Uchiha Sasuke.