Ah, naczekaliście się na rozdział, ale nie mówcie, nie było tak źle, prawda?
Ten jest trochę krótszy, za to mam już pomysł na następny, trochę zagospodarowanego czasu i wenę- czyli wszystko, co jest potrzebne, aby zacząć pisać następny :) Jutro biorę się do roboty, trzymajcie za mnie kciuki!
Rozdział nie sprawdzany, tylko poprawione pobieżnie błędy na Chrome (Yay, mam już laptopa!), ale mam nadzieję, że mi wybaczycie- zaraz muszę wchodzić, a chciałam go dzisiaj dodać.
Dziękuję także za tak duży odzew pod poprzednim postem! Jesteście cudowni! To bardzo mobilizuje do pracy <3
No, to teraz zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustów!
Pozdrawiam,
~Rena
Itachi wcale nie czuł się z tym dobrze. Wręcz przeciwnie.
Siedząc na hotelowym fotelu, wpatrzył się w spakowaną walizkę. Znów wyjeżdżał. znów nie będą się widzieć. Westchnął ze zrezygnowaniem i wstał, wyciągając z kieszeni telefon. Musiał z nim porozmawiać, zanim stąd wyjedzie. Musi usłyszeć przebaczenie z jego ust, nie ważne, jak cholernie to głupio to brzmiało. Potrzebował tego, aby jakoś funkcjonować. Jakkolwiek.
Sygnał oczekiwania na rozmowę rozchodził się kującym bólem po jego głowie. Czarnowłosy zmrużył oczy, kiedy zamiast głosu brata z głośnika rozległa się informacja automatycznej sekretarki.
Skoro nie odbieram, to nie mogę. Nie dzwoń miliard razy.
Od wczoraj wszystko kończyło się w ten sam sposób. W odpowiedzi na jego SMSy telefon milczał, niczym trzaśnięty łomem, a rozmowy nie były nawet odbierane. Sasuke go olewał.
Prawie że czuł jego irytację i wściekłość, co wcale nie oznaczało, że potrafił ją pojąć. Nie sądził, aby zrobił coś na tyle okropnego, aby zasłużyć sobie na taką karę, w jego mniemaniu, bardzo nieadekwatną do tego, co zrobił. W końcu miał dobre zamiary, prawda? Chciał go pocieszyć, wyszło jak wyszło, uraził szanownego nieboszczyka, ale...
Włożył telefon spowrotem do kieszeni i wyszedł z pokoju.
***
Leżał na łóżku, wsłuchując się w dźwięki muzyki.
Nie, nic nie włączał. Ktoś dzwonił. A on dokładnie wiedział kto.
Muzyka ucichła, a pokój na powrót wypełnił się głuchą ciszą.
Czekał.
Kiedy znowu usłyszy ten dźwięk? Jego zmysły wyostrzyły się, czekając na kolejne połączenie. Odbierze. Chciał z nim porozmawiać. Naprawdę. Niech tylko zadzwoni jeszcze raz.
A jednak nie zadzwonił.
Czekanie do północy okazało się całkowicie bezsensowne; telefon jak milczał, tak milczał. Noc była ciemna, za oknem nie było widać gwiazd, ani lśniącego srebrem księżyca. Wpatrując się z atramentowe niebo, jego powieki przymykały się coraz bardziej, aż w końcu dał otulić się ramionom zdradzieckiego snu.
Obudził się z samego rana, po dość spokojnej nocy. Nie pamiętał żadnego snu, jedynie przejmujące zimno, które nawet teraz zdawało się przeszywać na wylot jego ciało.
- Debil. - Mruknął sam do siebie pod nosem, zwlekając się powoli z łóżka. Uważał na nogę i ramię- mimo iż już w miarę sprawne, nadal mocno bolały, mimo zażywania wręcz kolosalnych ilości środków przeciwbólowych. rozmasował zimne dłonie, przeklinając się w duchu za to, iż nie przykrył się na noc żadnym kocem. Oby tylko nie złapał dodatkowo żadnego cholernego przeziębienia. Nie mógł sobie pozwolić na opuszczenie jeszcze większej ilości wykładów, jeżeli nie chciał zawalić tych studiów.
Chwycił w ręce świeże ubrania i poszedł się umyć. Nadal wychodziło mu to dość nieporadnie- Musiał odwijać bandaże, smarować się maściami przeciw zakażeniom i bólowi, a potem zawijać spowrotem, co samemu było więcej niż niewygodne. Jednak jakoś mu się udawało. Po wszystkim, kuśtykając poczłapał do pokoju. Nie uśmiechało mu się iść na śniadanie- mimo iż głodny, wolał nie ryzykować ze schodzeniem ze schodów. Ograniczał tę czynność na tyle, na ile było to możliwe.
Usiadł na łóżku i położywszy ręcznik na mokrych włosach chwycił telefon, aby przejrzeć nowe wiadomości. Jak zwykle, było ich kilka. I to nie od tych osób, od których by chciał je dostawać. Chyba zastanowi się nad zmianą numeru.
Z westchnieniem, kolejnym już z resztą tego dnia, odłożył urządzenie i zaczął wycierać mokre włosy, kiedy nagle usłyszał znajomy dźwięk.
- Normalnie jak w bajce. - Powiedział sam do siebie, znów chwytając komórkę. Oh, tak. Z nikim tak bardzo nie lubił rozmawiać, jak sam ze sobą. W końcu od czasu do czasu należy przeprowadzić konwersację z kimś inteligentnym. - Przyciągam cuda.
Otworzył SMSa od Itachiego, skupiając się na kilkunastu słowach weń zapisanych. Jednak przetwarzanie tej wiadomości zajęło mu więcej czasu, niż mógłby sobie wyobrazić.
Samolot mam o 9. Jeżeli chcesz się spotkać, przyjdź.
Nie będę już dzwonił. Itachi.
Kilka zwykłych słów, jednak trafiły one w niego na tyle mocno, żeby przez kilka chwil całkowicie zapomniał o oddychaniu. Czy to było... Pożegnanie?
Itachi się z nim żegnał? Na ile? Do kiedy? Dlaczego? Samolot? Odlatuje? Dlaczego mu nie powiedział? Kiedy wróci...?
Poluźnił dłoń, w której ściskał telefon i nabrał powietrza głęboko w płuca.
- Idiota.
Znów wyrzucił sobie brak pomyślunku, ciskając telefon na łóżko.
"Jak miał Ci powiedzieć, skoro nie odbierałeś telefonów?"
To była jego ostatnia myśl, zanim zerwał się z łóżka, spojrzawszy na zegarek.
Było pięć po ósmej.
W komentarzach ktoś pytał, kiedy zacznie się coś dziać między Uchihami... A co mi tam, zdradzę Wam :) Po tą informację zapraszam na fanpage'a podanego na dole- na dniach pojawi się krótka notka, która mam nadzieję, zaspokoi chociaż troszkę Waszą ciekawość :3
Pozdrawiam jeszcze raz <3