Jest piątek, 22 styczeń, ferie zaczynają się jutro, więc się wyrobiłam xD Mam nadzieję, że nie będziecie źli, szczególnie iż ten rozdział może Wam się bardzo spodobać, no i poprawiłam się jeżeli chodzi o czas pomiędzy notkami, to pewne. Postaram się aby ten stan się utrzymał na długo. A teraz uwaga, mam dla Was kilka ogłoszeń parafialnych.
Po pierwsze... Hertazenko! Nawet nie wiesz, jak bardzo poprawiłaś mój humor w Sylwestra, dodając aż osiemnaście komentarzy na bloga. To było bardzo miłe :3 Podziwiam Cię za o, że Ci się chciało, każdy oczywiście przeczytałam. Wybacz mi, że nie odpisałam, jednak było tego tak wiele, iż postanowiłam zebrać wszystkie odpowiedzi w jeden komentarz i wstawić go w odpowiedzi pod 19 rozdziałem. Pojawi się, jak tylko dostanę wifi, bo jest długi i nie chce mi się go przepisywać z telefonu na komputer, wybacz xD Powinien się pojawić niebawem.
Po drugie- nie wiem, kto to zrobił, jednak bardzo dziękuję anonimowemu czytelnikowi za to istnie cudowne pytanie na asku (Chociaż tak na prawdę była to zwykła opinia, ale cii...) o tym, że podoba Ci się mój blog. Jeżeli to czytasz, daj chociaż znać pod postem, abym wiedziała kim jesteś =3
Po trzecie, zaczęłam publikować swoje opowiadania na pewnym blogu, jednak nie moim, tylko prowadzonym przez kogoś. Są tam nie tylko moje opowiadania, ale też wiele innych, naprawdę ciekawych, a tematyką jest seria o Percym Jacksonie, którego jestem wielką fanką, może ktoś zna? ^^
Link do bloga: rickriordan.pl
Linki do moich opowiadań:
"Pójdziemy razem"
"Światło"
"Autorytet" (nie yaoi)
Jeżeli chcecie, będę przy okazji następnych postów wstawiać także linki do tych opowiadań, ponieważ nie zamierzam zaprzestać ich tam wysyłać :)
No i po czwarte- dobiliśmy w końcu do 20tego rozdziału! Strasznie się cieszę, ponieważ jest to jedno z moich największych osiągnięć, a to wszystko dzięki temu, że mnie mobilizujecie. :3
PS. Pod poprzednim postem przełamaliście granicę, znalazły się tam nie cztery, lecz pięć komentarzy. Dziękuję :3
Miłego czytania!
Czekanie było jedną
z najgorszych kar, jaką można narzucić komuś, kto całe swoje życie miał
podstawiane wszystko pod nos. Tak jak te dwa tygodnie minęły mu stosunkowo
szybko, ponieważ doskonale wiedział, kiedy znów się zobaczą, tak teraz, kiedy
nie miał o tym pojęcia, ostatnie kilka godzin, które spędził w „swoim” pokoju,
napawały go nerwowymi mdłościami.
Ile jeszcze ma tu czekać?
Opadł na łóżko i odetchnął głęboko, zastanawiając się nad
czymś, co chociaż na chwilę odwiodłoby jego myśli od tego, na co tak usilnie
czekał. Musiał coś zrobić… Tylko co?
Wyszedł z pokoju i zaczął błądzić po willi, bez trudu
omijając rejony bliskie do gabinetu Nagato. Szczerze, nie miał zbyt wielkiej
ochoty na spotkanie z rudym… Odkąd gościu przyłożył mu lufę do czoła, mimo iż pistolet
był nienaładowany i nie miał zamiaru pozbawić go życia, po prostu go
znienawidził. Możliwe, że na wszystko miał wpływ ten dziwny rodzaj strachu
przed tajemnicami, którymi ostatnio zostało oblepione całe jego życie. Nikt
raczej nie lubił, kiedy ustalano za jego plecami kolejne dni jego egzystencji.
Pierwsze uchylone
drzwi okazały się sporym błędem. Złapał za klamkę i pchnął je w chwili, kiedy
po pomieszczeniu skrytymi za drewnem rozniósł się głuchy jęk, który w jego
mniemaniu nie usiłował być nawet przytłumiony. Mrugając z zaskoczenia, wlepił
niezrozumiałe spojrzenie w Hidana, trzymającego na kolanach roznegliżowanego blondyna
z rozpuszczonymi na plecach włosami. Mimo iż chłopak siedział tyłem do niego,
bez żadnego trudu rozpoznał w nim jednego z najmniej lubianych przez siebie i z
czystą wzajemnością, członka Akatsuki- Deidarę.
Pluł sobie w twarz, że przeszkodził im w takim momencie,
dopóki nie przypomniał sobie kilku faktów które rzucały mu się na myśl, kiedy
patrzył na białowłosego. Kiedy skojarzył jego podchody, całą tę szopkę z
usiłowaniem bycia blisko i dziwnymi gestami, poczucie winy zniknęło. Miał
ochotę obrzucić go mocno zgniłym mięsem, jednak jego godność kazała mu
ograniczyć się do szyderczego uśmieszku, który miał za zadanie wywołać u faceta
skruchę i pomieszanie. Nawet nie wiedział, jak naiwny okazał się, myśląc w ten
sposób.
- Cześć, Sasu. Chcesz
się przyłączyć?
Jedno, jedyne pytanie, które wypadło z ust Hidana, wmurowało
go w podłogę, przebiło się przez piwnicę i zapewne nieodwołalnie ugrzęzło w
warstwie skalnej trzynaście metrów pod powierzchnią ziemi.
Liczył na zmieszanie z jego strony, ewentualnie obrzucenie
wiązanką bluzgów, butów i innych rzeczy, które mogłyby napatoczyć się pod rękę
im obojgu, jednak taki obrót spraw całkowicie zbił go z tropu. Sam fakt, że
białowłosy ma kogoś i tak perfidnie szmaci go przed wszystkimi, w tym nim
samym, był wystarczająco wstrząsający, jednak propozycja, którą usłyszał…
- Chyba Cię coś boli.
– Rzucił pogardliwie, wychodząc z pokoju i kierując się w bliżej nieokreśloną
stronę.
Czy im wszystkim
tutaj brak jakiejkolwiek, chociażby szczątkowej moralności? Rozumiał, że jest to
bardzo dziwne zgrupowanie i straszenie bronią, w ogóle noszenie je przy sobie i
ukrywanie się przed całą państwową policją, która stoi Ci na ogonie jest na
porządku dziennym, jednak najnowsze fakty, które dopiero poznawał, mówiące o
tym, co dzieje się pod tym dachem, były nowością. Dość rażącą.
Skoro ta garstka ludzi, których stąd poznał, nie ma w sobie
krztyny moralności, nie był pewny, czy chce poznać resztę.
Zdenerwowany
postanowił wrócić do pokoju i wziąć kąpiel, która z całą pewnością po tym
wszystkim mu się należała. Itachi miał przy pokoju sporą, dobrze oświetloną
łazienkę z ogromną wanną i jeszcze większym lustrem. Co prawda mógł skorzystać
z prysznica, jednak alternatywa poleżenia chociaż kilka minut w przyjemnej
wodzie pachnącej cyprysem była zbyt kusząca. Spragnione odpoczynku ciało
dwudziestolatka od razu poddało się rozkosznemu ciepłu.
- Nie za wygodnie
Ci?
Niedługo po tym, jak wszedł do wanny, po pomieszczeniu
rozniósł się głęboki, ostatnimi czasy tak bardzo wyczekiwany przez niego głos. Starszy
nie oszczędził mu odrobiny rozbawienia, którego nie usiłował nawet zamaskować.
Doskonała akustyka prawie pustego, okafelkowanego aż pod sam sufit
pomieszczenia nasiliła echo, a każdy kąt zdawał się rozbrzmiewać czystym
dźwiękiem.
Sasuke zamknął oczy, uśmiechając się lekko pod nosem.
- Nie… Jest w sam
raz. – Odpowiedział po chwili udawanego zastanowienia. Obrócił głowę w lewo,
aby w odbiciu lustra zobaczyć, gdzie stoi jego brat.
Wanna była wystarczająco wysoka i było w niej wystarczająco
wiele piany, żeby mógł podejść znacznie bliżej, on jednak stał przy drzwiach,
zapewne nie chcąc być znów posądzonym o zboczenie. Taka sytuacja była jednak
dla młodszego odpowiednia- Itachi zachowywał odpowiedni dystans, nawet jeżeli
ich wcześniejsze zachowanie mogłoby w zwyczajnych warunkach ujść za pozwolenie
mu na więcej, niż patrzenie się na tył jego głowy i odbicie twarzy w tafli
lustra. Starszy dawał mu kontrolę, możliwość wyboru, co mu jak najbardziej
odpowiadało.
Kiedy znów zamknął
oczy, usłyszał cichy śmiech i trzask zamykanych drzwi.
***
To nie tak, że był
zboczeńcem.
Bez bicia przyznał się, że życie w Akatsuki dawało wiele do
myślenia. Można by godzinami zastanawiać się, gdzie w tej zapyziałej mafii
kończy się człowieczeństwo, a gdzie zaczyna absurd, jednak byłoby to co
najmniej głupie zachowanie. Jeżeli dałoby się to stwierdzić, zajęłoby to na
tyle dużo czasu, aby uznać to za bezsens.
Nie chodziło o to,
że był święty i wyróżniał się na tle tych pajaców, po prostu nie wiedział, że
on tam jest, że leży w tej cholernej wannie. Mimo to, nie sądził, że gdyby o
tym wiedział, nie zrobiłby tego samego ponownie.
Starał się zachować odpowiednią odległość, co okazało się
nie być takim prostym zadaniem, jakim się wydawało- sam często dystansował
innych do siebie, mimo iż w zwyczaju to on gwałcił ich prywatność bez
najmniejszego mrugnięcia okiem. Był do tego tak przyzwyczajony, że powoli
zapominał o granicach i dużo wysiłku kosztowało go przypomnienie ich sobie, a
jeszcze więcej- trzymanie się ich.
Kiedy wyszedł z pomieszczenia spokojnie, nie zostawszy
uprzednio wygoniony i potraktowany biczem przekleństw, w jego sercu pojawiło
się uczucie dziwnej ulgi. Udało się.
Legł na łóżku i
zamknął oczy, nie potrafiąc znaleźć sobie żadnego zajęcia. Nie powinien teraz
nigdzie wychodzić, chociaż kto by na to patrzył? Bez względu na to, chciał
zostać. Czeka ich rozmowa, nie tylko na temat niedawnego pocałunku, lecz też o
dużo poważniejszej sprawie. Westchnął.
Mógł po prostu tam wejść, zwalić wszystko na niewiedzę i nie
przejmować się jego obecnością, czuł jednak, że przy następnej takiej okazji
postąpiłby tak samo co wcześniej. Sam dziwił się, że chciał po prostu, aby
Sasuke wracał tutaj, do niego, z chęcią i robił to dla przyjemności, a nie z
przymusu czy rozkazu Nagato. Nie potrafiłby umyślnie spowodować zniszczenia tej
delikatnej więzi, którą stworzył z takim trudem.
Drzwi do łazienki
otworzyły się nagle, przynosząc za sobą do pokoju chłodny podmuch wiatru, mimo
to jednak Itachi nadal nie otwierał oczu.
Zastanawiał się, o czym teraz musi myśleć jego brat. Czy
pamiętał to, co stało się dwa tygodnie temu? Tego był pewny. Przecież takiego
czegoś nie zapomina się w kilka dni, a nawet pamięta się latami… Niecodziennie
całuje Cię własny brat. Przez chwilę w pokoju panowała głucha cisza, którą
przerwał dopiero dźwięk uginającego się pod ciałem materaca, co w końcu zmusiło
go do uchylenia powiek.
Sasuke leżał tuż
obok, zwrócony twarzą do niego i podparty o łokieć. Jego czarne oczy świdrowały
go nieprzerwanie, nie pozwalając skupić się na żadnej konkretnej myśli i nie
dając wyczytać w twarzy jakichkolwiek emocji. Prześlizgnął się wzrokiem po jego
ciele- długiej, smukłej szyi, nagich piersiach, umięśnionym brzuchu i po
skrytych pod czarnym jeansem nogach. Minęła dłuższa chwila, dopóki jego młodszy
brat nie podjął decyzji o przerwaniu ciszy, która mimo wszystko nie przeszkadzała
długowłosemu.
- Czemu milczysz?
Itachi posłał mu
lekki uśmiech, po czym uniósł rękę i odgarnął za jego ucho zbłąkany kosmyk
czarnych włosów, leżący na bladym policzku.
- A czemu miałbym coś
mówić?
Nie widział sensu w wypowiadaniu jakichkolwiek słów. Lepszym
według niego wyjściem były gesty, które mogły podkreślić znaczenie tamtej jak i
tej chwili. Czy słowami da się przekazać wszystko tak samo dokładnie, jak
wzrokiem czy dotykiem? Pamiętał jeszcze, jak przez mgłę, jednak pamiętał,
czasy, kiedy potrafili dogadać się bez słów. Po tak długiej rozłące było to
niemożliwe, jednak ludzie wraz z upływem chwil uczą się siebie. Przecież
wszystko da się naprawić.
- Aby mi wytłumaczyć.
- Co takiego mam Ci wytłumaczyć? – Zapytał starszy, kładąc
dłoń na jego szyi. Jego ruchy były spokojne, a gesty nie wykraczały poza
wytyczoną przez nich granicę, czuł jednak jak szybko jego mięśnie się napięły.
Ze strachu? Nieprzyjemności? A może z emocji? Jeżeli tak, to jakich?
Negatywnych czy pozytywnych? Sasuke był jedną z nielicznych osób, z których nie
potrafił wyczytać dosłownie nic, dopóki skrywał się pod jedną ze swoich masek.
- Tamtą sytuację. –
Odpowiedź padła szybciej, niżby Itachi mógł pomyśleć, bez żadnego
zastanowienia. To zdradziło przynajmniej jedno jego uczucie: zniecierpliwienie.
A za tym mogło iść równie dobrze zdenerwowanie, rozemocjonowanie, ciekawość…
Analiza. Czy nie to było jego domeną? Szczegóły. Trzymał się szczegółów, dopóki
nie rozwiąże całej krzyżówki.
- Jest coś do
tłumaczenia? – Zapytał z lekkim uśmiechem, głaszcząc kciukiem gładką skórę. Obserwując
go dokładnie, dostrzegł jak przygryza policzek od środka. Czuł przyjemność
spowodowaną jego dotykiem czy frustrację brakiem odpowiedzi? A może oba? – Na
lotnisku odpowiedziałem na Twoje pytanie. To było całe możliwe wytłumaczenie.
Sasuke ściągnął brwi, najwidoczniej nie usłyszawszy tego, co
chciał usłyszeć. Denerwował się czy myślał jak sformułować swoje myśli?
- Dlaczego to
zrobiłeś?
- Bo miałem taką
ochotę. – Odpowiedział najspokojniejszym głosem, na jaki było go w tej chwili
stać. Jego opanowanie stało za nim, cały czas mu kibicując. Jak dobrze urodzić
się zwykłym, opanowanym człowiekiem.
- Dlaczego mnie
pocałowałeś? Jesteśmy braćmi. Możemy sobie mieć na to ochotę, ale…
- Czyli Ty też masz?
– Zapytał z uśmiechem, przerywając szykujący się monolog. Szczegóły. Mina
młodszego zdradzała, jak bardzo nieprzemyślaną rzecz powiedział, jak bardzo był
na siebie wściekły i jak bardzo prawdziwe było to stwierdzenie. Sasuke poderwał
się na łóżku, siadając i patrząc na niego z góry.
- To nie Twój
interes. – Powiedział ostro, odpychając od siebie jego dłoń. – Tylko mój. Teraz
ja zadaję pytania.
- Dobrze, panie
władzo. – Zaśmiał się Itachi, patrząc na niego niczym na małe dziecko, które
teraz tak bardzo mu przypominał. – Więc jak brzmi kolejne z nich?
- Nadal tak samo.
Sasuke nie wydawał się równie rozbawiony co jego brat, który
ani na moment nie spoważniał. Jego oczy świeciły chęcią zabawy, podchodów, w
które sprawnie go wciągnął, a on zdawał się nawet nie mieć o tym pojęcia. Czy
to było moralne? Czy to ważne? Jak blisko był granicy? Ile dzieliło go od
przerwania delikatnej, nowej więzi? Jak długo będzie budował następną? Podniósł
się i dotknął jego policzka, mrużąc oczy.
- Czego Ty jeszcze
nie rozumiesz? – Zapytał, zniżając drapieżnie swój głos. Rozdrażnienie.
Zdenerwowanie. Dezorientacja. Pożądanie. Twarz najmłodszego z Uchihów wyrażała
teraz tak wiele uczuć, że nie miał nawet czego analizować. Wszystko zostało
podane mu jak na tacy, cała jego gra została perfekcyjnie wplątana w czas,
jakby był to zwykły, komputerowy program, hasło, które można złamać kilkoma
kliknięciami. Było tak skomplikowane, przesadzone, że przestawało być tajemnicą
po kilku chwilach.
Nachylił się i
ponownie złączył z nim swoje usta, łapiąc mocno jego nadgarstki, w razie gdyby
chciał go odepchnąć. Nie było takiej możliwości. Nie dawał mu jej, chociaż był
prawie w stu procentach pewny, że po głowie jego brata nie przemknęła nawet
myśl o ucieczce. W końcu właśnie tego chciał. Wytłumaczenia.
Wsunął język w jego usta, sam dziwiąc się, jak łatwo mu to
przyszło. Nie wyczuwał żadnych oporów, żadnej niechęci ani spięcia. Jego
uległość była tak niemożliwa, że czuł przez nią wirowanie w głowie, niczym po lampce
mocnego, europejskiego wina. Pchnął go na plecy, każąc mu się położyć.
Uległość czy pożądanie? W jego ustach wyczuwał obie te
rzeczy, jednak obie zdawały się być równie niemożliwe, jak i prawdziwe.
Rzeczywistość… Po raz pierwszy rzeczywistość była tak niepewna, a zarazem tak
piękna.
Całował namiętnie, starając się wziąć z tego pocałunku jak
najwięcej, jednak dać mu z siebie równie wiele. Żałował, że ta chwila nie mogła
trwać wiecznie, jednak nie starał się też jej na siłę przedłużać. Oderwał się od jego ust, puściwszy przy tym
jego nadgarstki i spojrzał mu w twarz, która wyrażała teraz rozbawienie.
Oddychali szybko, nierównomiernie, jakby ich oddechy próbowały się prześcignąć.
- Jak z odpowiedzią
na Twoje pytanie? – Zapytał w końcu, wsunąwszy swoją dłoń w jego. Zadrżała lekko,
jednak po chwili poczuł przyjemny uścisk. Sasuke otworzył oczy i posłał mu
jedno ze swoich bezczelnych i szczeniackich, jednak na swój sposób uroczych
spojrzeń.
- Zaliczona.