niedziela, 2 lutego 2014
One-shot 1 - "Ból."
Wiem, wiem, wystawiłam Was. Musicie mi to wybaczyć. W ogóle nie miałam weny, przez co nie napisałam nic, no i byłam w niechcianym posiadaniu mega doła. Nie chciałam pisać żadnego szmelcu na siłę, a i nawet tej siły nie miałam.
Jest to one-shot pisany dawno, dawno temu i opublikowany na starym blogu, więc może się zdarzyć, że kto miał już z nim do czynienia.
Postanowiłam go jednak wstawić, aby dać Wam jakiś znak życia, no i mam do niego sentyment, pomimo tego że jest do dupy. Może dlatego, że to pierwsze w życiu ItaSasu, jakie napisałam.
One-shoty będą się pojawiały bardzo rzadko, albo w ogóle, bo nie umiem ( Jak widać poniżej. ) jak i nie lubię ich pisać\czytać.
Pozdrawiam,
Rena~
- Nienawidzę cię. – Rubinowoki odwrócił się raptownie, słysząc znajomy, jednak rozgniewany głos. Serce mu stanęło, gdy ujrzał wycelowana w swoją pierś katanę.
***
Tak! Był tak blisko! Tak blisko!
- Idź, zabij go. Spełnij swoje marzenie. Zaspokój żądzę zemsty w swoim sercu! – Do uszu Sasuke dobiegł syk, bardzo znany mu syk, z gadzich ust swojego nauczyciela.
Tak. To było jego marzenie. Zabić go!
Czuł tą potężną chakrę w powietrzu. Jego cel był daleko. Bardzo daleko. Ale liczył się fakt.
Puścił się biegiem w jego stronę, zostawiając Orochimaru samego. Nie spojrzał nawet w jego gadzią, wykrzywiona parszywym uśmiechem, twarz. Nie wyczuł napięcia zalegającego w powietrzu, nie wyczuł podstępu. Zemsta całkowicie zaślepiła szesnastoletni umysł.
***
- Kisame. - odezwał się czarnowłosy mężczyzna do swojego kompana.
- Słucham, Panie Itachi?
- Czujesz to?
Zaległa cisza, przerwana nagle szybką, twierdząca odpowiedzią.
- Ostrzeż Peina. Powiedz, że coś jest nie tak. - Powiedział czarnowłosy. Nie musiał go namawiać. Chwilę potem został sam.
***
Kilka dni później.
***
Widział go! Widział! Żądza zemsty którą czuł, którą zaraz zaspokoji, rozsadzała młode serce. W końcu zostanie prawdziwym shinobi! Tak.. Zostanie. Ale czego naprawdę pragnął?
Zemsty?
Zostania prawdziwym ninja?
Spełnienia marzenia?
Tak! Na pewno!
Nie wiedział, ze nie dopuszczał do siebie prawdziwego powodu tych poszukiwań. Zalegało to głęboko w jego pamięci. Bardzo głęboko. Ale tam ono było.
***
Śpi. Wygląda dokładnie tak jak kiedyś. Nie licząc tego czrnego płaszcza... Zauważył ruch powiek. Mniej niż sekundę zajęło mu oddalenie się od tego miejsca, nie pozostawiawszy po sobie nawet szmeru liści.
***
Obudził się. Mógłby przysiąc ze coś wyczuł.. Znowu ta potężna chakra.. Nie. Na pewno zdawało mu się. To nie możliwe aby znikła tak szybko.
Wstał. Rozglądał się, lecz zauważył tylko nikłe ruchy traw i liści, popychanych przez delikatny wiatr. Spojrzał w niebo. „Sasuke... Ciekawe czy pamiętasz nasze zabawy w chowanego? Twoje nieudolne próby schowania się przed moim wzrokiem.” - Myślał. – „Byłeś wtedy taki mały. Niewinny. Szczęśliwy. A teraz?… Gdzie jesteś, Sasuke? Czy nadal mnie szukasz?..”
***
- Nienawidzę Cię. – syknął. Jego głos był przesiąknięty jadem. Gniewem. Nienawiścią.
Ostrze katany, wycelowane w plecy jego brata, domagało się użycia.
Obserwował go dokładnie. Każdy jego ruch dokładnie analizował w swojej głowie. Musi uważać. To ta chwila. Itachi będzie chciał go zabić. Jednak w jego oczach nie widzi żądzy krwi. Strach. Strach. Piękny strach w sharinganowych oczach. Te oczy... Zrobił wielki błąd, patrząc w nie.
Musi zadziałać. Jedno, krótkie pchnięcie.
Musi to zrobić. Nie może..
- Sasuke, to nie musi się tak skończyć… - słyszy.
Mylisz się, Itachi. Musi. Tego właśnie chcę! Aby tak się skończyło.
- Jeśli nie tak, to w jaki sposób? – pyta. Ostrze napiera na pierś starszego Uchihy.
- Kocham Cię, otouto. Wiem ze Ty też mnie kochasz. I wiem, że to nie musi się tak skończyć. – mówi. Sasuke patrzy
jak delikatne dłonie jego brata łapią za ostrze i odsuwają je od swojego ciała.
***
Miłość? Kocha go? Itachi go kocha... Nie. To nie prawda.
- Jak możesz... Kłamać... Jak możesz sobie robić z tego żarty! Czy ty w ogóle wiesz co to znaczy kochać ?! – Z jego gardła wydobywa się donośny krzyk, wypełniający powietrze, miażdżący ciszę wrzask, który wywołuje w nim jeszcze większy gniew. Jeszcze większą nienawiść.
- Sasuke..
- NIE! Tyle czasu Cię szukałem! Tyle czasu pragnę zemsty! – Krzyczy.
- Sasuke..
- Zamknij sie! – Ostrze przecina powietrze.
***
Unik. Nie. Nie da się zabić. Musi żyć, by go kochać. Czerwień błyszczy w jego oczach.
-Przepraszam, Sasuke…
***
Katana wylatuje mu z rąk i wbija się w ziemię, gdy niewyobrażalny ból przeszywa jego ciało. Opada na kolana przed swoim bratem. Nie! Nigdy! Nie da mu się zabić!
- PRZESTAŃ!! – Krzyczy. Ból paraliżuje jego umysł. Wwierca się w każdą komórkę jego organizmu.
Ból.
Ból.
Ból.
Okropny ból..
***
Posłusznie przestaje
- Sasuke.. – zaczyna.
- Nie! Nie dam się zabić! Rozumiesz, zdrajco!? To ja będę tym, który Cię zabije!
Te słowa kaleczą jego serce. Zasłużył sobie na to. Zniszczył mu życie. Z miłości, jednak zniszczył.
Klęka przed nim. Patrzy w jego wymalowane bólem oczy. To czego zawsze pragnął, jest przed nim. Jego brat.
Całuje raptownie jego usta, trzymając za ramiona. On... Czuje swojego brata...
***
Żadne słowo nie wychodzi z jego ust.
Nie! Musi... Musi go zabić... Musi...!
Otwiera usta, wpuszczając go do środka.
Itachi...
Itachi...
Co ty robisz?
Co ja robię?
Co my robimy?
Muszę Cię zabić.
Nie chcę Cię zabić.
Nie mogę..
Poddaje się.
***
- Kocham Cię, braciszku. – Szepcze mu w usta.
Czuje jak ich języki wyginają się w pięknym, zabronionym tańcu. Zabroniona miłość. Ta najpiękniejsza. Cudniejsza od wszystkich dozwolonych..
- A Ty, otouto? – Pyta pełnym nadziei głosem. Chciałby, aby Sasuke mu wybaczył. By go pokochał. Tak bardzo tego pragnie...
***
Co ma odpowiedzieć? Nie wie, więc milczy. Cisza. Rozległa cisza, przecinana tylko szybkimi oddechami obydwu braci.
„Itachi... Co ja do Ciebie czuję? ”
„Itachi... Czy ja Cię kocham?”
„Itachi... Co to znaczy ‚kochać’?”
Ciało odmawia mu posłuszeństwa, opada bezwładnie w ramiona swojego brata, nie dając mu żadnej z możliwych odpowiedzi.
***
Ból wykańcza.
Ból czyni silnym.
Ból zabija.
Jednak ból jest tym, co od zawsze towarzyszy życiu. Wierny ciału, jak i duszy. Wypełnia, obezwładnia zmysły. Silniejszy od wszystkiego. Jedynym lekiem na ból jest ona. Ta, która tak bardzo lubi bawić się życiem. Niewierna. Nieskłonna do sprawiedliwości ONA. Miłość.
***
-Śpij, Sasuke.. Śpij.. Przepraszam.. To nie miało być tak.. Gdy się obudzisz, wszystko będzie dobrze. Będziemy już zawsze razem. Obiecuje. – szepcze do leżącego otouto. Swojego kochanego otouto. Kładzie jego głowę na swoich kolanach i głaszcze jego aksamitny policzek. Jego marzenie się spełniło. Nie... Jeszcze nie. Jego marzenie się spełnia. Wystarczy ze Sasuke zapomni o tym wszystkim i go pokocha. Obojętnie jaka miłością. Tylko pokocha. „Sasuke.. Nie dasz rady tego zapomnieć, prawda? Wiem to. Chociaż chciałbym tego, wiem ze to niemożliwe. Tylko mnie pokochaj...”
***
Zasypia, wsłuchując się w tą piękna obietnicę, czując jego dłoń na swoim policzku. Znów jest spokojny. Znów, od czasu gdy Itachi... Nie. Musi o tym zapomnieć. Teraz to się nie liczy, bo znów są razem.
Zasypia, znając już prawdziwy powód poszukiwań. Nie szukał zemsty. Szukał jego. Swojego brata. Jego ramion. I miłości..
Zasypia, wiedząc ze żył w kłamstwie wyimaginowanej zemsty. Zemsty, która powstała z braku miłości. Z bólu.
Przepraszam za błędy i pismo, poprawię kiedy indziej. Teraz nie mam siły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trochę pozmieniałaś charakter Itacza, ale to nic bo przyjemnie się czyta. ^^ Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu, czy nie czytałam tego na jakimś innym blogu ? Miałaś kiedyś inny blog na którym to publikowałaś ? Miałam kiedyś taką fazę na ItaSasu, że szukałam ich dosłownie wszędzie, dlatego też pytam, kiedy mi się przypomniało.
OdpowiedzUsuń