sobota, 12 kwietnia 2014

12. Lotnisko.

Cześć i czołem, witam się z zespołem. W sumie, to ten Wasz zespół wygasa. Z checią dowiem się, że jeszcze żyjecie ^&^
Przedstawiam Wam, nie ważne czy żywym, czy umarłym, dwunasty rozdział Kwiatów. Kolejne zagadki przed Wami, abyście nie myśleli, że zaraz wszystko się rozwiąże! Poznajcie moje złe oblicze~
Trochę krótkie, zdaję sobię z tego sprawę, ale musicie to przełknąć. Do zobaczyska!
Pozdrawiam, Rena~


- Tylko tego nie spartacz. - Powiedział Nagato, patrząc na czarnowłosego chłopaka. Minęła chwila krępujacej ciszy, po czym Sasuke postanowił mu odpowiedzieć.
- Taaa, wiem. Poradzę sobie. - Rzucił pewnie, udając znudzonego. Mimo wszystko, w środku cały drżał, wiedząc, że od następnych kilku dni zależeć będzie wszystko, co do tej pory udało mu sie zdobyć.
I nie chodzi tu tylko o kontakty z bratem.
Wyszedł z gabinetu i spojrzał na czatującego pod drzwiami Itachi'ego.
- I jak? - Zapytał starszy, patrząc na niego z uwagą, Sasuke jednak skierował się w stronę pokoju, nie zaszczycając go żadnym spojrzeniem ani odpowiedzią. Nie zrobił tego, aby uprzykrzyć mu życie i zepsuć humor. O nie... Nie tym razem. Po prostu nie miał sił.
Usiadł na łóżku i złapał się za głowę, wplątawszy smukłe palce w swoje krucze włosy.
- W co ja się, kurna, wpakowałem? - Rzucił sam do siebie pod nosem, wbijając wzrok w dywan.
- Co jest? - Usłyszał głos brata, a po chwili poczuł jak łóżko ugina się lekko pod ciężarem drugiego ciała.
Wachał się chwilę, czy ma odpowiadać. Łatwiej by było po prostu to przemilczeć, jednak wszystkie wątpliwości powoli odnajdowały drogę, aby wyjśc z jego serca.
- Nie wspominałeś nic o tym, że będę musiał się wykazać. - Oznajmił z wyrzutem, powoli odwracając głowę w jego stronę. - I powiedz mi teraz, jak ja mam Ci ufać, skoro wszystko przede mną taisz?
Na chwilę zapadła głucha cisza, nie przerywana żadnymi niepożądanymi dźwiękami.
Sasuke wstał z zamiarem odejścia, kiedy stwierdził, że nie ma sensu czekać dłużej na odpowiedź ze strony brata, lecz gdy tylko zrobił pierwszy krok, poczuł na dłoni lekki uścisk, jednak na tyle stanowczy, aby go zatrzymać.
Odwrócił się i wbił w Itachi'ego wyczekujący wzrok.
- To nie tak, że zatajam przed Tobą wszystko. - Zaczął po chwili starszy, odpowiadając mu na spojrzenie. - Ja sam po prostu wszystkiego nie wiem.
- Ale to, że magazynek był pusty, wiedzialeś. To, że ta cała szopka była jakimś walonym testem, też! - Odparował szybko krótkowłosy, nie czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Tak, domyślałem się tego. To było widać, że Nagato z Ciebie kpi. Prowadząc Cię tam, nie miałem pojęcia, że urządzi taką scenę. Gdybym wiedział, ostrzegłbym Cię. - Powiedział szczerze, korzystając z faktu, ze Sasuke zrobił sobie krótką przerwę na oddech. - Nie mam pojęcia, co sie stało za drzwiami, ani co strzeli mu do głowy następnym razem. Nie jestem jasnowidzem.
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Widząc, ze Sasuke nie ma nic do powiedzenia, Itachi zaczął kontynuować swoją wypowiedź. Mimo wypełniających go emocji, mówił spokojnie, niczym do małego dziecka, nie pozwalając mu spuścić z siebie wzroku.
- Nie chciałem Cię straszyć kolejnymi testami, bo nie zawsze Nagato coś wymyśla. On nie pyta nas o zdanie, jest tutaj szefem. Robi co chce.
Sasuke westchnął i nie odzywając się, usiadł przed nim po turecku, na podłodze.
- Nie miej o to do mnie żalu. - Dodał po chwili starszy proszącym głosem.
Na ustach Sasuke wykwitł delikatny uśmiech, kiedy Itachi zaczął bawić się jego grzywką. Zamknął oczy.
Znów był małym chłopcem, siedzacym przed łóżkiem brata, w jego zielonym pokoju. Bawił w dłoniach mięciutki dywan, czując na włosach czułe palce brata.
Po kilku chwilach otworzył oczy.
Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie. Aby móc nadal czuć to, co teraz, musi o to zawalczyć.
I wygrać.
Ale aby tego dokonać, musi zaufać braowi.
Wygra.
***
- Spokojnie, uda się. On jest nasz, coś wymyśli. Tylko zachowuj się normalnie. - Mówił Itachi, prowadząc go wyluzowany w stronę bramek.
O Sasuke nie można było tego powiedzieć. Był jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Starał się przynajmniej zachować opanowaną maskę, co na szczęście z każdą chwila szło mu coraz lepiej.
Kiedy odeszli od bramki, Sasuke myślał, że nogi sie pod nim ugną i zaliczy piekną glebę na ryj, jednak na szczeście nic takiego sie nie stało.
- Nie nadaję sie do tego. - Westchnął, ciągnąc się za starszym bratem jak cień. Przez ostatnie dni znów czuł się niczym mały bachor...
- Przyzwyczaisz się. - Zaśmiał się Itachi, posyłając mu lekki uśmiech. Sasuke odpowiedział mu tym samym, chociaż musiał się  nieźle przyłożyć, by wygiąć kąciki ust w górę.
Usiadł na ławce, patrząc na zegarek. Mają jeszcze prawie godzinę. To będzie długi lot...
Szczerze powiedziawszy, wcale się nie ździwił, gdy rozgladając się wokoło nie dostrzegł nigdzie długowłosego. Przez te trzy dni spędzone z nim w Londynie, przyzwyczaił się do jego nagłych zniknięć, a takżie nauczył się mu w jakimś sensie ufać. W minimalnym stopniu, ale na tyle, aby wiedzieć, że wroci na czas.
Sięgnął po komórkę. W Japonni powinni być około dziesiątej... Czyli teraz. Zaśmiał się i schował urządzenie do kieszeni.
- Kawy? - Usłyszal nagle za sobą głos, odrywajacy go od zamyślenia. Obrócił głowę w bok.
- Co Ty tu robisz? - Zapytał ździwiony, patrząc na postać stojacą za nim.
- A co? Źle? - Zaśmiał się białowłosy, siadając obok. Położył swoje ramię na jego barkach i podstawił mu pod nos kubek z parującą kawą.
- Nie. Ale nie musisz się przystawiać. - Odparł Sauke, zakładając ręce na piersi, w geście lekceważenia intruza.
- Oh tam. - Westchnął Hidan, stawiając styropianowy kubek na ławkę obok młodszego. - Ale kawy chyba nie odmówisz?
- Odmówię. - Powiedział bezlitośnie Uchiha, nie zważając na zasady etykiety. - Nie piję słodzonej.
- Skad wiesz, że jest słodzona?
- Czuję. - Odparował szybko Sasuke, wstając z ławki. - Sory, ale nie możesz dać mi spokoju? - Powiedział, trochę bardzo niegrzecznie, patrząc na niego zimnym wzrokiem. - Nie pamiętam, abym kiedykolwiek prosił o Twoje towarzystwo.
- Nie musisz o nie prosić. - Zaśmiał się mężczyzna, upijając łyk napoju. - Potraktuj to jako prezent od szefa.
Sasuke zastygł w miejscu jak posąg, słysząc te słowa.
- Co? - Zapytał zdezorientowany, patrząc na niego tępo. Znowu on? Ile jeszcze rzeczy z nim zwiazanych będzie przed nim zatajone?
- Chyba nie myślisz, że Nagato puściłby Cię samego. - Zaśmiał się Hidan, patrząc się na niego jak na idiotę. Tak... Dla Sasuke na pewno możnaby przypisać takie przymiotniki jak 'wolnomyślący' i 'niepełnosprytny'.
- Przecież leci ze mną Itachi. - Zauważył po chwili chłopak, patrząc na zbliżającego się brata. W duchu modlił sie, by Itachi przyszedł tu szybciej. Nie wystarczało mu to, że przyspieszył kroku, widocznie zdajac sobie sprawe z tego, że coś jest nie tak. Miał tu być teraz. Już.
- I sądzisz, że Nagato jest taki rozgarnięty jak Ty, by słuchać opinii zapatrzonego w Ciebie braciszka? No chyba sobie kpisz. - Powiedział białowłosy, swoim tonem dobitnie uświadamiając mu, że jest idiotą, jeżeli tak myślał, a po minie Sasuke można było wyczytać, że jego tok rozumowania był dokładnie taki. - Jestem tu po to, by wsypać mu każdą Twoją pomyłkę, Sasu. - Zaśmiał się, obserwujac uważnie jego zmieniajacy się wyraz twarzy, z zaskoczonego, przez zdenerwowany, a w końcu wyrażający całkowitą dezorientację.

3 komentarze:

  1. Powiem że dawno nie wstawialas i musiałam sobie przypomnieć ostatni rozdzial, ale bardzo miło mi się czytało, czrkam na więcej. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nic nie było i musiałam odświeżyć sobie pamięć, co do ostatniego rozdzialu. :3
    Wyszło świetnie, czekam na więcej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tym jak zostawiłaś komentarz na moim blogu, wpadłam, przeczytałam i jestem zachwycona, masz kontynuować. Fabuła jest doskonale wyważona, no ale umówmy się, jest dopiero zarysem, masz to rozwinąć! Czekam niecierpliwie na więcej.

    OdpowiedzUsuń