sobota, 7 grudnia 2013

7. Wiara


A witam, witam, witam.. Dodaję kolejny rozdzialik, mam nadzieję, że zjadliwe i pożywne... Nie będę dużo pisać, chcę tylko powiedzieć, że następną część POSTARAM SIĘ napisać do świąt... Jak tam mikołajki minęły?


Możność patrzenia w lustro, mimo iż wyczekiwana od tak dawna, okazała
się zbyt wielką próbą dla dwudziestolatka. Odwrócił wzrok i spojrzał na
pusty korytarz. Tak cicho...
Po chwili odważył się znów spojrzeć w twarz mężczyzny stojącego
naprzeciw. Wspomnienie samotnego siedzenia na schodach, patrzenia w swoje oczy odbite w lustrze, spadająca róża... Wszystko powróciło w ciągu sekundy, znowu, w
najmniej oczekiwanym momencie. Nagle wszystko nabrało nowego znaczenia.
Każdy element dawnego obrazu zyskał nowy, całkiem inny kształt, niż
wcześniej.
Tak bardzo pragnął ponownie spojrzeć w te oczy, chciał ponownie spojrzeć
w lustro, tym razem dostrzegając kogoś innego. I gdy marzenie zaczynało
przybierać realistyczny zarys... Chciał się poddać.
Wiedział, że to Itachi. Jego starszy, długo oczekiwany brat stał przed
nim, stał, patrząc się na niego. To musiał być on. Poznał od razu, mimo
iż wyglądał całkiem inaczej, niż Itachi z jego wyobraźni, ze snów.
Wiedział.
Ale mimo to, w jego umysł wpadła inna myśl. To nie może być prawda.
Zaczął wątpić, czy to na prawdę było jego marzenie. Czy tego na prawdę
chciał.
Kochał, czy nienawidził?
Słowa, które wypowiedział kilka chwil temu stały się niewiarygodnie
odległe, jakby ta sytuacja nigdy nie miała miejsca. Czy na prawdę kochał?
Czy te słowa wypowiedział instynkt, czy serce?
Poczuł, jak jego dłoń zostaje przytrzymana przez inne, ciepłe. Dziwnie
ciepłe. Jego zawsze zimna skóra zgrywała się z tą drugą, tak samo
delikatną, jak dwie krople. Jak ogień i woda... Działały na siebie
kojąco, równocześnie odpychając się. Płynęła w nich ta sama krew. Te
same, odpychające się bieguny.
Mimo przyjemności, jaką czuł w ciele, oderwał swoją dłoń od jego,
spoglądając tym razem w drugą stronę. Tu też nie było nikogo.
- Może wejdziemy? - Usłyszał i pokiwał głową. Nie wiedział, co
powiedzieć.
 W gardle wcale go nie ściskało, nie czuł, że nie może mówić. Po
prostu nie wiedział, jak zacząć. Jak powinni zachować się bracia, po tak
długiej rozłące? Praktycznie obcy sobie ludzie...

***

Usiadł na czarnym, obszytym w plusz fotelu. Miękki... Spojrzał na szafkę
obok.
- Konan kazała Ci to dać. - Powiedział Itachi, biorąc w dłonie
papierowego, niebiesko-białego ptaka, leżącego na blacie szafki, na którym
właśnie zawiesił wzrok. Zamrugał oczami.
- Kto? - Zapytał i spojrzał w twarz 'nieznajomego'.
- Niedługo ją poznasz... Jak chcesz. Po prostu weź. Wyrzuć, zgnieć, podrzyj. Tylko weź.
Posłusznie wziął origami w ręce i zaczął oglądać dzieło z różnych
stron. Wykonane precyzyjnie, wprawną ręką. Zgięcia proste, papier cienki,
ale szorstki. Sztuka mistrza...
Jego uwagę przykuło kilka znaków, wieńczących jedną z nóg nieożywionego
stworzenia.
- 'Prawdziwy jest ten, w kogo wierzysz?' - Po raz kolejny zapytał zdziwiony.
- Nie wiem, o co jej chodziło... Też próbowałem odgadnąć. - Wzruszył
ramionami domniemany Itachi i usiadł na fotelu na przeciwko Sasuke.
Młodszy odłożył prezent na kolana i spojrzał na mężczyznę.
 W porównaniu do Sasuke, siedział wyluzowany, opierając głowę na jednej
ręce, podpartej o fotel. Przyglądał się mu i chyba po raz pierwszy z tego
powodu czuł... Zmieszanie?
Tak. Sasuke Uchiha, ten, który niczego się nie boi, nie ma wstydu, teraz
siedział sztywno, czując, jak krew odpływa mu z całego ciała.
- Nie wierzysz mi? - Usłyszał pytanie, które wyszło z ust drugiego.
- Nie wiem. - Powiedział, zgodnie z prawdą. Nie miał pojęcia, czy mu
wierzyć. Przecież go nie zna, nie ma żadnych podstaw do tego, a mimo to...
Gdy patrzył w te oczy, nie był możliwości, by mu nie wierzyć. Skąd on
może mieć te oczy, jak nie od jego matki?
- Powiedz coś, co mnie przekona. - Zdecydował i spojrzał mu w oczy. Chce mu
wierzyć, ale nie umie. To trudne. Chyba nawet za bardzo...
- Ale co mogę? - Zapytał z uśmiechem drugi i rozłożył ręce, jednak
Sasuke pokręcił głową, skupiając się na obrazie, który widział przed
sobą.
Nieznajomy miał długie, czarne włosy, proste jak blacha. Klasyczny
Japończyk. Pod oczami widniały cienie, stwierdzające dosyć długą bezsenność. Rysy twarzy miał delikatne, ale stanowczo męskie. Smukłą szyję wieńczyły dwa wystające obojczyki. Bordowa koszulka z logiem zespołu KISS zdobiła jego tors, a na długich, jak na Azjatę, nogi nałożone były podarte rurki, jednak nie super obcisłe. Rysunku dopełniały czarne trampki.
- Halo, jesteś? - Usłyszał z bliska i ze zdziwieniem stwierdził fakt,
że domniemany Uchiha nie siedzi już na fotelu, a kuca przed nim, trzymając
ręce na oparciu fotela. Potrząsnął głową i spojrzał na niego.
- Wybacz, zapatrzyłem się. - Oznajmił i cofnął nogi bliżej fotela.
- Na mnie.
- Na Ciebie. - Potwierdził i odwrócił głowę w stronę zasłoniętego okna.
- Czemu jest tak ciemno? - Zapytał, by zmienić temat.
- Mam... Problemy ze wzrokiem. Szkodzi mi jaskrawe światło. - Powiedział długowłosy z uśmiechem, a Sasuke czuł jego wzrok na swojej twarzy.
- Teraz Ty się zapatrzyłeś. - Powiedział, po raz pierwszy wciskając w ton
cząstkę śmiechu.
- Dziwisz się? - Usłyszał. Powoli, oniemiały odwrócił wzrok i stronę
'brata'. - Dwanaście lat Cię nie widziałem... Wiedziałem, że będziesz
się wyróżniać, przecież jesteś Uchiha. Jednak nie sądziłem, że
staniesz się takim mężczyzną.
- 'Takim'? - Zapytał, nie rozumiejąc jego słów.
- Patrzyłeś w lustro? - Zapytał z uśmiechem, dotykając jego gładkiego
policzka.
Sasuke drgnął, po czym po pokoju rozległ się donośny 'plask'.

***

Młodszy Uchiha stał nad zdezorientowanym Itachim, patrząc na niego z góry. Długowłosy
siedział przed nim, opierając się z tyłu na lewej ręce, gdy  prawa
pulsowała lekkim bólem po uderzeniu.
- Przepraszam... - Zaczął po chwili, jednak nie dane mu było dokończyć.
- Co Ty sobie myślisz? Nawet jeżeli jesteś Itachim, ja mam dwadzieścia lat,
a nie dwanaście! Takie czułe gesty to możesz dobie...
- Wsadzić. Wiem. Wybacz. - Dokończył za niego starszy, wstając. Spojrzał
mu w oczy, z widoczną skruchą. - Nie o to mi chodziło... Moja wina,
przepraszam, na prawdę. - Powiedział.
- Twoja. - Potwierdził młodszy. Ta sytuacja.Wyprowadziło go to z
równowagi, serce waliło mu w piersiach z niewiadomego powodu. Co się tak w
ogóle stało?
Nigdy tak nie reagował. W sumie... To mógł być zwykły braterski gest,
chwilowe zapomnienie. Powrót do przeszłości, tak jak teraz. Jego ciepłe ramiona, bicie serca. Zwyczajny pocałunek w czoło, jak do dziecka...
- Itachi! - Wrzasnął i pchnął go na przeciwległy fotel, patrząc na niego
ze złością.
Długowłosy wstał i nie zważając na jego stan, stanął krok od niego, na
co młodszy się cofnął.
- Nie zbliżaj się do mnie. Jesteś chory... - Zaczął, odchylając się od
wyciągniętej ku niemu dłoni. Co on zamierza? Czemu tak blisko...
Stracił równowagę w chwili, gdy dwa palce stuknęły go w czoło. Poleciał
na fotel, z przeświadczeniem, że odnalazł swojego brata.

***

 - I jak? Wierzysz mi?
 -  Wierzę. W Ciebie.

2 komentarze:

  1. Fajnie ze wrocilas ...notka mi sie podobala czekam na nastepna ^^ Kamii ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde. Za to odepchnięcie Sasuke to ja Cię moimi ciastkami po łbie potraktuję. Kurdę. Sasuke jest niedostępny, ale najpierw tęskni, a potem wali go po twarzy. Jak tak można ? To nie ludzkie. Awww... kurde idę gryźć pościel w nagłej depresji.

    OdpowiedzUsuń