wtorek, 29 lipca 2014

Pierwsze urodziny bloga!


Hej ludki!
Nie wiem, czy wiecie, a jeżeli nie wiecie, to się dowiecie, że dzisiejszego dnia, 30 lipca 2014 obchodzimy bardzo ważne święto... a dokładniej, pierwszą rocznicę bloga!
Jestem z tego powodu bardzo dumna, szczerze powiem, bo jest to blog, który prowadzę chyba najdłużej ze wszystkich. Dodatkowo, bardzo cieszą mnie liczby, które podam w statystyce na końcu, jednak teraz czas na coś innego... Podziękowania!
Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie. Naprawdę.
Cieszę się, że odwiedzacie mój blog, czytacie, komentujecie... Każdy z tych gestów bardzo cieszy moje serducho, czuję się tak cudownie... Aż nie wiem, jak to opisać!
Dziękuję Wam z całego serca, za wszystko, co robicie. Czy jesteś ze mną od początku, czy dopiero od kilku rozdziałów... Wiedz, że jestem niesamowicie dumna z takiego czytelnika jak Ty. Wszyscy tworzycie mój mały, ukochany światek, wszystkich Was uwielbiam tak samo.
Dziękuję za każde miłe słowa, jakie od Was dostałam... Pozwolę sobie zacytować te, które najbardziej wyryły się w mojej pamięci, chociaż wszystkie są równie mocno motywujące :3

"Opo jak zwykle dobre. Ale jednym słowem... opierdalasz się z dodawaniem wpisów. " ~Anonimek. (PS. Rozwaliłaś/łeś mnie tym... widocznie poskutkowało!)

"[...] potrzebuję inspiracji. Tak więc... Zostaniesz moją inspiracją wybawicielko ? :D" ~Diabolica Hertazenka Diabolic (PS. Jasne, że zostanę ^π^)

"Po tym jak zostawiłaś komentarz na moim blogu, wpadłam, przeczytałam i jestem zachwycona, masz kontynuować. [...]" ~Iza Białczyk (PS. Tak jest, pani minister! XD)

"Cholera no... Zaraz się chyba porycze TT-TT Przecudowne opowiadanie! Mało kto potrafi samymi słowami wywołać u mnie tyle emocji a tobie się to udało! [...]" ~ Jika-san

" bardzo fajnie się zapowiada. Pisz dalej bo świetnie Ci to wychodzi:-) " ~ Karola

"[...] cieszę się że jesteś i że wróciłaś z kolejnym rozdziałem, który bardzo mi się podobał. :3 " ~Yuuki

"[...] Dzisiejszego wieczoru przeczytałam wszystkie rozdziały głównego opowiadania. Bardzo mi się ono spodobało. Masz przyjemny styl pisania, dzięki któremu każdą notkę błyskawicznie połyka się wzrokiem. Potrafisz wzbudzić uczucia czytelnika [...]" ~Ayu-chan (PS. Informacja, że chciało Ci się przeczytać wszystko w jeden wieczór mnie... zaszokowała!)


Nie wiem, co napisać więcej. Po prostu Wam dziękuję i kłaniam się Wam bardzo nisko. Jesteście najlepszymi czytelnikami, jakich twórca może mieć! Gdyby nie Wy, nie wiem, czy byłabym w stanie nadal prowadzić ten projekt. Często brak mi chęci, motywacji, albo pomysłu... Jednak gdy myślę o tym, iż mam dla kogo pisać, wszystko nagle wraca. Dziękuję raz jeszcze!

Statystyka:
Liczba obserwatorów: 11
Liczba wyświetleń: 4152
Liczba wszystkich postów: 28
Liczba rozdziałów głównego opowiadania: 15
Liczba komentarzy: 53
Najbardziej popularny post: Rozdział 5- Komórka. (Ciekawe, czemu. XD Na pewno nie przez to, że jest tam dotychczas jedyna scena erotyczna >,<)

Dziękuję z całego serca!
Pozdrawiam,
~Rena

PS. Jest to dla mnie bardzo ważny dzień, bo jako sentymentalny twórca, często wracam myślami do wspomnień, jak i przedmiotów... I wpadłam na pewien pomysł.
Jako, że mam takich cudownych czytelników, postanowiłam, że podam Wam mój adres, jeżeli ktoś będzie miał chęć wysłać do mnie list, pocztówkę czy jakąś karteczkę z dedykacją, rysunkiem.
Uwielbiam dostawać listy! To na prawdę cudowne uczucie, kiedy przychodzi do Ciebie listonosz i wręcza Ci list, po czym okazuje się, że wcale nie jest to kolejny rachunek za gaz :D
Jeżeli ktoś będzie miał chęci, zapraszam na mojego facebooka, fanpaga, e-mail czy GG, po kontakt.
Pozdrawiam i całuję gorąco!

PPS. Wiem, że ostatnie rozdziały były bardzo krótkie, jednak miałam trudności z wymyśleniem dobrze wyważonej fabuły... Jestem pewna, że było to dla Was odczuwalne i mam nadzieję, że dacie radę mi to wybaczyć... Od teraz będzie już lepiej, ponieważ wiem, co pisać, jak pisać i mam to, czego tak bardzo mi brakowało- wenę. Do przeczytania!





E-mail: rena.su.gothime@gmail.com

GG: 35360003

















piątek, 25 lipca 2014

15. Lek.

Hej, hej, hello! Mordki moje kochane, wybaczcie, że pisanie zajęło mi tak długo... Chociaż w sumie mówiłam, że posty będą dodawane średnio co trzy tygodnie. Ale i tak wybaczcie...
No trudno, najważniejsze, że jestem. Rozdział zaczęłam pisać już dawno, jednak dopiero komentarz pewnego anonimka pod 14 rozdziałem, że 'opierdalam się z dodawaniem', podziałał na mnie bardzo... motywująco.
To tyle chyba ode mnie.
Chciałam tylko dodać, że blog checkmate-yaoi ukochanej Ayu-chan został wznowiony i serdecznie tam zapraszam. Może nie ItaSasu, ale jest i tak na prawdę świetny!
Pozdrawiam Was, mordeczki! Jeżeli macie jakieś pytania, możecie pisać na asku, bo założyłam niedawno. Wszystkie linki będą znajdować się pod postem. Zapraszam także serdecznie na mojego osobistego bloga :3
Dziękuję za wszystkie komentarze, nie sądziłam, że pod pierwszym postem po urlopie, będzie ich tak wiele :3
A teraz... Do czytania!



- Nagato, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... - Zaczął Itachi, patrząc na rudowłosego z pomieszaniem. Niby mu ufał, jako swojemu szefowi... No właśnie. Niby. Ta jedna sprawa była oczywistym wyjątkiem i nikt nie powomien nawet myśleć, żeby wystawić go na próbę w tej sytuacji.
- Zamknij się i obserwuj. On sam tam polazł, z resztą, jest dorosły. - Warknął mężczyzna, z dziwnym jak dla siebie roztargnieniem w głosie. Czyżby ten twardy facet, ktory dla najlepszego przyjaciela za chociażby mały okaz zdrady z zimną krwią wpalowałby kilogram ołowiu w łeb, czyżby ten człowiek się wachał? Oczywiście, że nie. Jego myśli krążyły teraz po całkiem innej ścieżce. Ścieżce, na którą nikt nie miał prawa wstąpić, dopóki całkowicie nie zostanie stworzona.
- Nagato, kurwa mać, to jest mój...
- Wiem, Twój pieprzony brat. I jeżeli się nie zamkniesz, dostanie szybciej kulkę w łeb, niż myślisz.
Itachi tym razem sam nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Mikrokamera, którą Sasuke miał ukrytą w żabocie koszuli nie dawała dobrego obrazu, jednak było też na tyle stabilnie (o ile tego słowa można użyć w takiej sytuacji), żeby wiedzieć, o co się rozchidzi.
- Jeżeli pozwolisz, aby coś mu sie stało, pożegnaj się z organizacją. - Powiedział, zapalając papierosa. To przewyższało jego wszystkie możliwości. Nie mógł nic zrobić. Cholernie nic.
***

Ask- Czego chcesz? - Zapytał Sasuke, powoli godząc się ze swoim losem. Skoro ma tutaj umrzeć, to przynajmniej nie na darmo. Jeżeli nie da rady uratować siebie, to może chociaż uda mu się uratować kogoś innego. Miłosierny samarytanin? Nie... Człowiek, który nie lubi, kiedy coś się marnuje. A szczególnie, jeżeli jest to jego własne życie.
- Nic wielkiego... Jedynie spokoju. - Powiedział z uśmiechem długowłosy, przeciągając z uwielbieniem palcem po lufie pistoletu. - Wiesz, jaki to zabytek? Odnowiony, oryginalny rewolwer z czasów...
- W chuju mam, skąd pochodzi Twój gnat. O jaki spokój Ci chodzi? - Zadał kolejne pytanie, coraz bardziej pozwalając nerwom wychodzić na jaw. Nie panował nad tym.
- Możesz mieć go nawet w dupie. Chcesz spróbować? - Zarechotał gadopodobny mężczyzna, wstając z kanapy. - Nagato dobrze wie, o co chodzi. Chyba nie muszę tłumaczyć. - Odparł, patrząc się mu w oczy, po czym uniósł pistolet i strzelił mu w ramię.
Sasuke usłyszał huk wystrzału, w chwili, kiedy Itachi siedząc przed odbiornikiem zaczął wrzeszczeć, wyobrażając sobie, jak jego brat osuwa się po ścianie.
- Wiesz, że go nie dostaniesz, jeżeli mnie zabijesz. - Powiedział cicho Sasuke, chwytając się ostatniej deski ratunku i ulotnej nadzieji, która zamigotała mu przed oczami. W normalnej sytuacji zapewne zemdlałby z bólu, ktory czuł, jednak strach uniemożliwiał mu zamknięcie oczu chociażby na ułamek sekundy. Chciał jeszcze żyć. Ma przecież przed sobą szmat czasu do zmarnowania...
- Smarkaczu, naprawdę sądzisz, że ten rudowlosy idiota chociaż przez chwilę o Tobie pomyślał? - Wyśmiał go Orochimaru, podnasząc w górę za przód koszuli, coraz bardziej przesiąkającej ciepłą krwią z rany na ramieniu. - Tam wszyscy mają Cię w dupie. Może oprócz braciszka, który najchętniej by Cię przerżnął i oddał dla mamy do reklamacji. - Prychnął, patrząc mu w zamglone oczy. - Odszedłem od nich i widzisz jak skończyłem? Myślisz, że ta obstawa to ze sławy w świecie burdeli? Od dwóch lat na mnie polują. A teraz przysłali mi Ciebie, abym mógł spokojnie się na nich wyżyć. - Rzucił, przycisnąwszy chłopaka do ściany, po czym pozwolił upaść mu na ziemię.
Słowa, które wypowiedział, dziwnie uderzyły Sasuke prosto w szybko bijące z bólu i strachu serce. Czy oni naprawdę traktują go jako zabawkę? Czy Nagato wysłał go tu, wiedząc dokładnie, co się stanie? I w końcu: Czy dla brata na prawdę znaczy tylko tyle? Tyle, ile znaczy dla całej reszty? Nie miał zamiaru się przez to dobijać, ani brać to głębiej do serca, jednak było to wiele silniejsze od niego. Nie miał pojęcia, że to może tak mocno zaboleć.
- To nie jest prawda. - Powiedział, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że to wszystko, co wcześniej powiedział Orochimaru, musi być prawdą. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. - Kłamiesz. Nagato wiele mi obiecywał. Nawet nie wiesz, jaki z niego naiwny typek. Wystarczyło mi kilka godzin, aby był mój. - Powiedział, patrząc się mu w twarz. Musiał grać na czas, musiał grać, aby coś wymyślić, albo chociaż wydobyć z niego jedną informację.- Założę się, że teraz umiera z nerwów, nie wiedząc, co się dzieje. A Itachi? Ten debil doskonale wie, co jest nieosiągalne. Powiedziałem mu to wyraźnie. - Rzucił, jakby od niechcenia, ściskając dłonią ramię.
- I myślisz, że Ci uwierzę? - Wyśmiał go długowłosy. Przez ułamek sekundy przez głowę Uchihy przeleciała myśl, że jednak mu się nie uda, jednak postanowił grać dalej.
- Oh, tak? Więc niby skąd miałbym wiedzieć, że ma wytatuowanego smoka na plecach z owiniętym ogonem w okół uda? Skąd bym wiedział, że ma trzy pieprzyki na udzie, układające się w trójkąt? - Zapytał, dezorientując tym czarnowłosego. Widząc, że jego kłamstwa zaczynają działać, na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. - Jesteś idiotą. Jeżeli teraz mnie zabijesz, on Ci nie wybaczy. Będzie Cię ścigał do końca życia, aż...
- Idź do diabła! - Krzyknął Orochimaru, przykładając lufę do skroni chłopaka. - Masz powiedzieć prawdę! Czego chce Nagato, że Cię tu przysłał?
- Leku. - Powiedział, tym razem szczerze. - Leku dla siostry.
Orochimaru zamrugał kilka razy, słysząc miękki ton głosu chłopaka. Ten ton był tak dziecinnie prosty, że nie potrafił doszukać się w nim kłamstwa.
- Leku, mówisz? - Powtórzył,  kojarząc powoli fakty. - No tak... Mogłem się domyślić. Biedactwo... - Powiedział, wstając. Odwrócił się od niego, ładując magazynek. - Więc idź i przekaż mu, że nie dostanie nic. - Powiedział, strzelając kolejny raz, tym razem w udo.
Sasuke nie wiedział już, co się dzieje. Zdążył zobaczyć tylko, jak Orochimaru otwiera okno, po czym zemdlał.


Wiem, że nie jest bardzo długi, ale dzielę opowiadania na akcje, aby wprowadzać wszystko stopniowo, więc wybaczcie :c






wtorek, 1 lipca 2014

14. Gad

Witam, witam, witam! Tak jak obiecałam, wracam pierwszego lipca! Mam troszkę wolnego, więc dodaję obiecany rozdział.
Rozpoczęły się wakacje... i aby już Was nie zanudzać, życzę jedynie miło spędzonego czasu i spełnienia się planów i postanowień </3


- Wyluzuj się. Tylko tu przyjdź, wyjaśnię Ci wszystko.
Sasuke wziął głeboki wdech, przysłuchując się słowom brata. Nie mógł uwierzyć, że się na to wszystko zgodził, ba, że przystał na to bez zastanowienia. Nie pomyślał wtedy nawet nad rezygnacją, za to teraz myślał o tym aż za dużo, jednak nie miał już takiej możliwości.
Wyszedł z domu, kierując się w stronę przystanku. Nie miał zamiaru zapierdalać kilka kilometrów przez miasto w taki upał. Wsiadł do autobusu i włożywszy słuchawki w uszy, oparł głowę o szybę, starając się nie zasnąć.
Breathe underwater.
I'm comin' up for air!
I wanna see another dawn.
Comin' up for air!
Sick if the slaughter.
I'm comin' up for air!
'Cause I've been floating here too long.
Nie chciał tam iść. Przecież to nie jest jego robota. Czy za życie z Itachim będzie musiał tak wiele zapłacić? Nie był do końca pewny, czy go na to stać.
***
Zacisnął zęby, kiedy Itachi kazał mu się przebierać. Miał dwadzieścia lat, a najchętniej założyłby ręce i odmówił. Jak dziecko... No jaja jakieś.
- Uspokuj się, Sasuke. Będziemy mieć wszystko pod kontrolą. Przecież wiesz, że nie dam nikomu Cię skrzywdzić. - Powiedział Itachi, pomagając mu zawiązać sznurowanie z tyłu białej koszuli.
Krótkowłosy westchnął ciężko, zapinając guziki.
- Wyglądam jak... Tania dziwka. - Westchnął, przeglądając się w lustrze.
Białe zakolanówki podtrzymywały pasy w tym samym kolorze. W czarne pumpy wsadzona była przyległa od żeber w dół, biała koszula wiązana z tyłu jak gorset, czarną, atłasową wstążką. Góra była przyjemnie luźna, chociaż guziki, które właśnie rozpinał Itachi, aby było widać mu skrawek torsu, mogłyby jednak zostać zapięte.
- Niee... - Zaprzeczył Itachi, kręcąc głową. - Mylisz się. Wyglądasz jak droga, renomowana dziwka z popularnego burdelu. - Zaśmiał się, klepiąc brata w pośladki, za co dostał z łokcia w brzuch.
- No wiesz co?! Dzięki! - Powiedział wkurzony Sasuke, jednak zaraz na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, kiedy brat klęknął przed nim.
- I kto tu wygląda jak dziwka? - Zapytał, przyglądając się jego palcom, rozpinającym rozporek jego spodenek.
Itachi schował mały nóż w kieszonkę, przypiętą paskiem do jego uda.
- A co? Chciałbyś wypróbować? - Zapytał z uśmiechem starszy, niby przypadkiem, przy zapinaniu zamka, przejeżdżająć dłonią tuż nad jego kroczem. Uśmiech, który powstał na jego twarzy, po ujrzeniu zdezorientowanego oblicza swojego brata, był nieopisanie chytry, bezczelny i w ogóle najgorszy, jaki Sasuke mógłby sobie w tej sytuacji wyobrazić.
- Łapy precz, zbreźniku! - Powiedział wkurzony, odskakując od niego, kiedy tylko poczuł go zbyt bardzo. Chociaż prawdę mówiąc, jego reakcja była opóźniona... o dobre pięć sekund.
***
- Czemu jesteś taki spięty? - Zapytał brunet, patrząc na Sasuke z nieodgadnioną miną. Położył rękę na jego ramionach, oplatając go nią niczym wąż. W ogóle... to cały przypominał gada. Łącznie z tym rozdwojonym językiem, wężowymi rozpychaczami w uszach i w jaszczurzych soczewkach przypominajacych oko Saurona z Władcy Pierścieni. Jedyną różnicą było to, że tamte oko nie miało powieki... i było dużo ładniejsze.
- Nie jestem spięty. - Powiedział krótkowłosy, patrząc mu w twarz, co było jednym z wielu błędów, które popełnił tego wieczora. Jego obleśny wzrok świdrował go prawie do kości, wywołując odruch wymiotny.
- To może odsłonisz co nieco? - Zapytał zadowolony Orochimaru, widocznie oczekując takiej odpowiedzi. Wbrew wszystkiemu, Sasuke rozpiął koszulę do końca, patrząc się na niego.
- Dotknij, a odgryzę Ci dłoń. - Ostrzegł go, śmiertelnie poważnie, jednak mężczyzna raczej uznał to za rozpoczęcie zabawy. Nie było nic lepszego, niż walczący uke!
- Oh, ależ niedostępny... A jeżeli nie dotknę Cię dłońmi? - Zapytał gad, pochylając się nad nim i dotykając ustami jego obojczyk.
- Wyrwę Ci język. - Powiedział Sasuke, a jego serce zaczęło szybciej bić. Krew odeszła mu z prawie każdego miejsca w ciele, jakby wyparowywując z organizmu. Tak, po prostu...
- A jeżeli... - Zaczął mężczyzna, jednak nie dane było mu skończyć. Kiedy tylko Sasuke poczuł jego dłonie, usiłujące wedrzeć się pod nogawki spodenek, a w jednej z nich miał przecież broń, odepchnął go mocno od siebie, podrywając się z kanapy.
- To Cię zabiję! - Krzyknął, łapiąc z półki najbliższą rzecz, jaką miał pod ręką, a okazał się to plastikowy wazon ze sztucznym kwiatem.
- Tym? - Zapytał Orochimaru, patrząc na niego z politowaniem. - Sasuke, Sasuke... Może byś tak zainwestował w lepsze zabawki? - Rzucił jeszcze po chwili.
Sasuke miał już w niego rzucić swoją nowoczesną bronią masowego rażenia, modląc się, aby w środku ukryty był granat, jednak zastygł  w połowie wykonywanego celu.
- Skąd...
- Z głowy, idioto. - Zaśmiał się czarnowłosy, siadając wygodnie na łóżku.
- Nie mówiłem Ci, jak na prawdę się nazywam. - Powiedział chłopak, opuszczając w dół rękę, w której trzymał wazon.
Taka była umowa od początku... I 'środki bezpieczeństwa', jak to nazwał Itachi. Nazywał się Kirito. Tak też przedstawił się dla tego dupka...
- Czy Nagato na prawdę sądzi, że dam się drugi raz nabrać? Znów wysyłać mi Uchihę do łóżka? Albo ma o Was tak dobre zdanie i jest idiotą, albo chciał Cię udupić i... też jest idiotą. - Zaśmiał się prześmiewczo, choć chłopak nie za bardzo wiedział czy z niego, czy z rudego.
Sasuke miał dziwne wrażenie, że jednak druga wersja jest prawdziwa. Odkąd poznał Nagato, zdawało mu się, że facet nie do końca za nim przepada. Nie chciał, aby miał kontakt z Itachim. Teraz jednak nie był to czas na rozmyślanie. Kiedy usłyszał podejżane skrzypnięcie zamka od drzwi, spojrzał na nie, a następnie na Orochimaru.
- Tak, skarbie... Zostajesz ze mną. - Powiedział jego rozmówca, upewniając go w fakcie, że drzwi zostały zamknięte.  Sasuke posłał mu jedno ze swoich lekceważących spojrzeń, chociaż w środku cały trząsł się ze strachu. Wziął głęboki wdech, starając się uspokoić. Obiecał... Musi mu zaufać. Nic się nie stanie. Prawda? Umie się bić, w dodatku ma nóż, a facet jest bezbron...
- No, więc może się pobawimy? - Zapytał Orochimaru, wyciągając zza fioletowej marynarki sporych rozmiarów pistolet. Sasuke nie miał pojęcia, jaka jest jego nazwa. Nie znał się na broni, jednak przy tym, jego cienki nożyk przypominał raczej ten do smarowania masła. - Mógłbym Cię teraz zgwałcić... zabić... albo po prostu wypuścić. - Powiedział, po każdym słowie dając dla Sasuke czas, aby mógł przemyśleć swoją beznadziejną sytuację. - Z czego ostatnia opcja byłaby zapewne dla Ciebie najgorsza. - Dodał, celując pistoletem w jego pierś.
W tym miesiącu ktoś celował do niego po raz drugi. I dziwnie zdawało mu się, że ostatni, chociaż nie była to tak przyjemna myśl, jak brzmiała.