piątek, 25 lipca 2014

15. Lek.

Hej, hej, hello! Mordki moje kochane, wybaczcie, że pisanie zajęło mi tak długo... Chociaż w sumie mówiłam, że posty będą dodawane średnio co trzy tygodnie. Ale i tak wybaczcie...
No trudno, najważniejsze, że jestem. Rozdział zaczęłam pisać już dawno, jednak dopiero komentarz pewnego anonimka pod 14 rozdziałem, że 'opierdalam się z dodawaniem', podziałał na mnie bardzo... motywująco.
To tyle chyba ode mnie.
Chciałam tylko dodać, że blog checkmate-yaoi ukochanej Ayu-chan został wznowiony i serdecznie tam zapraszam. Może nie ItaSasu, ale jest i tak na prawdę świetny!
Pozdrawiam Was, mordeczki! Jeżeli macie jakieś pytania, możecie pisać na asku, bo założyłam niedawno. Wszystkie linki będą znajdować się pod postem. Zapraszam także serdecznie na mojego osobistego bloga :3
Dziękuję za wszystkie komentarze, nie sądziłam, że pod pierwszym postem po urlopie, będzie ich tak wiele :3
A teraz... Do czytania!



- Nagato, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... - Zaczął Itachi, patrząc na rudowłosego z pomieszaniem. Niby mu ufał, jako swojemu szefowi... No właśnie. Niby. Ta jedna sprawa była oczywistym wyjątkiem i nikt nie powomien nawet myśleć, żeby wystawić go na próbę w tej sytuacji.
- Zamknij się i obserwuj. On sam tam polazł, z resztą, jest dorosły. - Warknął mężczyzna, z dziwnym jak dla siebie roztargnieniem w głosie. Czyżby ten twardy facet, ktory dla najlepszego przyjaciela za chociażby mały okaz zdrady z zimną krwią wpalowałby kilogram ołowiu w łeb, czyżby ten człowiek się wachał? Oczywiście, że nie. Jego myśli krążyły teraz po całkiem innej ścieżce. Ścieżce, na którą nikt nie miał prawa wstąpić, dopóki całkowicie nie zostanie stworzona.
- Nagato, kurwa mać, to jest mój...
- Wiem, Twój pieprzony brat. I jeżeli się nie zamkniesz, dostanie szybciej kulkę w łeb, niż myślisz.
Itachi tym razem sam nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Mikrokamera, którą Sasuke miał ukrytą w żabocie koszuli nie dawała dobrego obrazu, jednak było też na tyle stabilnie (o ile tego słowa można użyć w takiej sytuacji), żeby wiedzieć, o co się rozchidzi.
- Jeżeli pozwolisz, aby coś mu sie stało, pożegnaj się z organizacją. - Powiedział, zapalając papierosa. To przewyższało jego wszystkie możliwości. Nie mógł nic zrobić. Cholernie nic.
***

Ask- Czego chcesz? - Zapytał Sasuke, powoli godząc się ze swoim losem. Skoro ma tutaj umrzeć, to przynajmniej nie na darmo. Jeżeli nie da rady uratować siebie, to może chociaż uda mu się uratować kogoś innego. Miłosierny samarytanin? Nie... Człowiek, który nie lubi, kiedy coś się marnuje. A szczególnie, jeżeli jest to jego własne życie.
- Nic wielkiego... Jedynie spokoju. - Powiedział z uśmiechem długowłosy, przeciągając z uwielbieniem palcem po lufie pistoletu. - Wiesz, jaki to zabytek? Odnowiony, oryginalny rewolwer z czasów...
- W chuju mam, skąd pochodzi Twój gnat. O jaki spokój Ci chodzi? - Zadał kolejne pytanie, coraz bardziej pozwalając nerwom wychodzić na jaw. Nie panował nad tym.
- Możesz mieć go nawet w dupie. Chcesz spróbować? - Zarechotał gadopodobny mężczyzna, wstając z kanapy. - Nagato dobrze wie, o co chodzi. Chyba nie muszę tłumaczyć. - Odparł, patrząc się mu w oczy, po czym uniósł pistolet i strzelił mu w ramię.
Sasuke usłyszał huk wystrzału, w chwili, kiedy Itachi siedząc przed odbiornikiem zaczął wrzeszczeć, wyobrażając sobie, jak jego brat osuwa się po ścianie.
- Wiesz, że go nie dostaniesz, jeżeli mnie zabijesz. - Powiedział cicho Sasuke, chwytając się ostatniej deski ratunku i ulotnej nadzieji, która zamigotała mu przed oczami. W normalnej sytuacji zapewne zemdlałby z bólu, ktory czuł, jednak strach uniemożliwiał mu zamknięcie oczu chociażby na ułamek sekundy. Chciał jeszcze żyć. Ma przecież przed sobą szmat czasu do zmarnowania...
- Smarkaczu, naprawdę sądzisz, że ten rudowlosy idiota chociaż przez chwilę o Tobie pomyślał? - Wyśmiał go Orochimaru, podnasząc w górę za przód koszuli, coraz bardziej przesiąkającej ciepłą krwią z rany na ramieniu. - Tam wszyscy mają Cię w dupie. Może oprócz braciszka, który najchętniej by Cię przerżnął i oddał dla mamy do reklamacji. - Prychnął, patrząc mu w zamglone oczy. - Odszedłem od nich i widzisz jak skończyłem? Myślisz, że ta obstawa to ze sławy w świecie burdeli? Od dwóch lat na mnie polują. A teraz przysłali mi Ciebie, abym mógł spokojnie się na nich wyżyć. - Rzucił, przycisnąwszy chłopaka do ściany, po czym pozwolił upaść mu na ziemię.
Słowa, które wypowiedział, dziwnie uderzyły Sasuke prosto w szybko bijące z bólu i strachu serce. Czy oni naprawdę traktują go jako zabawkę? Czy Nagato wysłał go tu, wiedząc dokładnie, co się stanie? I w końcu: Czy dla brata na prawdę znaczy tylko tyle? Tyle, ile znaczy dla całej reszty? Nie miał zamiaru się przez to dobijać, ani brać to głębiej do serca, jednak było to wiele silniejsze od niego. Nie miał pojęcia, że to może tak mocno zaboleć.
- To nie jest prawda. - Powiedział, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że to wszystko, co wcześniej powiedział Orochimaru, musi być prawdą. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. - Kłamiesz. Nagato wiele mi obiecywał. Nawet nie wiesz, jaki z niego naiwny typek. Wystarczyło mi kilka godzin, aby był mój. - Powiedział, patrząc się mu w twarz. Musiał grać na czas, musiał grać, aby coś wymyślić, albo chociaż wydobyć z niego jedną informację.- Założę się, że teraz umiera z nerwów, nie wiedząc, co się dzieje. A Itachi? Ten debil doskonale wie, co jest nieosiągalne. Powiedziałem mu to wyraźnie. - Rzucił, jakby od niechcenia, ściskając dłonią ramię.
- I myślisz, że Ci uwierzę? - Wyśmiał go długowłosy. Przez ułamek sekundy przez głowę Uchihy przeleciała myśl, że jednak mu się nie uda, jednak postanowił grać dalej.
- Oh, tak? Więc niby skąd miałbym wiedzieć, że ma wytatuowanego smoka na plecach z owiniętym ogonem w okół uda? Skąd bym wiedział, że ma trzy pieprzyki na udzie, układające się w trójkąt? - Zapytał, dezorientując tym czarnowłosego. Widząc, że jego kłamstwa zaczynają działać, na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. - Jesteś idiotą. Jeżeli teraz mnie zabijesz, on Ci nie wybaczy. Będzie Cię ścigał do końca życia, aż...
- Idź do diabła! - Krzyknął Orochimaru, przykładając lufę do skroni chłopaka. - Masz powiedzieć prawdę! Czego chce Nagato, że Cię tu przysłał?
- Leku. - Powiedział, tym razem szczerze. - Leku dla siostry.
Orochimaru zamrugał kilka razy, słysząc miękki ton głosu chłopaka. Ten ton był tak dziecinnie prosty, że nie potrafił doszukać się w nim kłamstwa.
- Leku, mówisz? - Powtórzył,  kojarząc powoli fakty. - No tak... Mogłem się domyślić. Biedactwo... - Powiedział, wstając. Odwrócił się od niego, ładując magazynek. - Więc idź i przekaż mu, że nie dostanie nic. - Powiedział, strzelając kolejny raz, tym razem w udo.
Sasuke nie wiedział już, co się dzieje. Zdążył zobaczyć tylko, jak Orochimaru otwiera okno, po czym zemdlał.


Wiem, że nie jest bardzo długi, ale dzielę opowiadania na akcje, aby wprowadzać wszystko stopniowo, więc wybaczcie :c






3 komentarze:

  1. No więc moim skromnym zdaniem, jeśli już chcesz dodawać rozdziały w których dzieje się tak niewiele, mogłabyś je chociaż bardziej rozbudować. Bo ja rozumiem że chcesz nas stopniowo wprowadzić, że to celowy zabieg. W porządku. Ale w takim razie należało by może pomyśleć nad dłuższym roziwnięciem tego fragmentu. Bo na razie niedosyt jest za duży. Ale i tak rozdział jest ciekawy. Pozdrawiam i życze dużo weny,

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, kochana, bardzo dziękuję za polecenie mojego bloga na początku notki :) Zrobiło mi się niesamowicie miło, gdy przeczytałam Twoje zaproszenie na mój projekt. Niewiarygodnie mnie uszczęśliwiłaś swoim gestem, za co jeszcze raz z całego serca dziękuję ^^
    Rozdział króciutki, jednak jego długość mi nie przeszkadzała, ponieważ był interesujący i zawierał dużo akcji. Biedny Sasu... mam nadzieję, że zostanie uratowany, a jego rany nie okażą się zbyt poważne. Myślę, iż to Itachi go ocali, ale oczywiście mogę się mylić, więc z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział. Już nie mogę się doczekać, aby poznać dalsze losy braci.
    Życzę dużo weny, czasu na pisania i pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że mój komentarz podziałał motywująco. Już doczekać się nie mogłam.xd trzy tygodnie to strasznie długo. A rozdzial jest krótki i tylko zaostrza ciekawość :D

    OdpowiedzUsuń