środa, 14 sierpnia 2013

4. Rozmowa

Po pierwsze. Dziękuję! Myślałam, że dacie radę dojść do trzystu odwiedzin, a tu niespodzianka! Trzysta siedemćdziesiąt dwa! Dziękuję Wam bardzo, każdej osobie która choćby weszła. Komentarze cieszą, motywują. Ale wiem, że nie chce się Wam pisać ,3 No trudno, jakoś to przeżyję, nie nastawiam się tak na to... Reklamuję się, ale nie szukam czytelników na musa. Kto chce, niech czyta, komentuje. Kto nie chce- to nie!
Jeszcze raz dziękuję i kończę już biadolić. Zapraszam na nowy rozdział.

PS. Druga część Two-shocika zostanie dodana, gdy pięćset pięćdziesiąta piąta osoba wejdzie na bloga, więc - wchodźcie! I zostawiajcie komentarze ,3



Był ranek, kiedy telefon w końcu raczył ruszyć mózg, rozrusznik, dysk, czy tam kartę nawigacyjną i zadzwonić.
Itachi zerknął tylko na wyświetlacz, by upewnić się, czy to właśnie ten numer i nacisnął zieloną słuchawkę.

***

Krótkowłosy z bijącym sercem nacisnął ''połącz''.
W dupie miał, że jest środek nocy, w dupie miał, która godzina jest tam, gdzie jest On w dupie miał, ile zapłaci za ten pieprzony roaming. Wszystko aktualnie miał z resztą w dupie, oprócz tego, co zaraz prawdopodobnie miało się stać.
Na wdechu czekał, czując, że powoli traci powietrze w płucach, na Jego głos.
Jego, czyli jego brata.
Na głos, który słyszał dzisiaj po raz pierwszy, od przeszło dwunastu lat.
Nagle z uczuciem niepojętej radości, szczęścia, a także, dla soczystej odmiany- niedowierzania, usłyszał ten sam głos, co kilka godzin temu.
-Sasuke? Nie rozłączaj się.- Padło polecenie, wypowiedziane tym dźwięcznym, nieznanym, ale prawdopodobnie tak bliskim mu głosem.
Jeszcze chwila. Jeszcze jedna, słodka chwila czekania i dostanie odpowiedź na swoje pytanie. Jeszcze chwila...
-Aniki?- Zapytał, jakby nie zważając na okoliczności- głupkowato. Jednak znając sytuację, w jakiej był położony, było to teraz jedyne mądre pytanie, jedyne mądre słowo, jakie mógł w tej chwili powiedzieć.
-Tak, otouto. To ja. -Usłyszał, a jego serce stanęło nagle, by po chwili zacząć bić ze zdwojoną siłą.
Itachi. Itachi. To naprawdę on!
Jak w to uwierzyć? To na pewno nie są żarty. To nie mogą być żarty! To musi być jego Aniki, kurwa, musi!
-Jeżeli mnie robisz w konia, to Cię zabiję po prostu. - Powiedział po chwili. Kurwa.
Jeśli to są jakieś żarty, to się zabije.
-Spokojnie, to naprawdę ja. Itach Uchiha, lat dwadzieścia pięć, urodzony w Tokio. -Powiedział głos po drugiej stronie słuchawki, spokojnym tonem. Widocznie wszystkie kwestie miał wyuczone na pamięć, wszystkie ewentualne pytania, odpowiedzi...
-Kim był Madara? - Zapytał Sasuke raptownie.
*Odpowiedz, błagam, odpowiedz...* Myślał, błagając Boga, w którego niestety i tak nie wierzył, by pseudo-Itachi znał odpowiedź na te pytanie.
-Co? - Usłyszał, zamiast odpowiedzi.
-Jeżeli jesteś prawdziwym Itachim, musisz wiedzieć kim był Madara. - Powiedział twardo, zaciskając zęby. Nie. Nie. Nie. Błagam. Odpowiedz...
-Nie sądziłem, że będziesz to pamiętał... Miałeś wtedy osiem lat... - Powiedział głos zza słuchawki telefonu. - Madara był starszym bratem Izuny. Mieszkali w małym królestwie Konocha, którym rządził król-hokage Sarutobi...
-Yamete*! Itachi! Gdzie jesteś? Powiedz, gdzie jesteś? Przyjadę do Ciebie! - Prawie krzyknął do telefonu Sasuke, a jego głos jednoznacznie świadczył o tym, że mówi całkowicie poważnie.
Jakiekolwiek wątpliwości poszły w tej chwili na dłuuuuuugi spacer i raczej miały już nie powrócić, dla dobra rodzeństwa i całego świata. (Czy wspominałam o tym, że jestem uzależniona od fantastyki? Nie? To właśnie wspomniałam xD)
-Ciiii... Spokojnie. przyjedziesz, przyjedziesz, ale nie teraz. - Obiecał domniemany Itachi kojąco-radosnym tonem.
-A-ale Itachi. Nie chcesz się ze mną spotkać? Nie chcesz? Myślałem, że...
-Jasne, że chcę. Ale chyba nie po to dzwonisz, aby poznać mój adres. I tak nie dasz rady w tej chwili rzucić wszystkiego i przyjechać, z resztą, jestem teraz za daleko od Ciebie. - Itachi przerwał swojemu bratu monolog, stawiając go pod murem z napisem "Nie ma bata, nie da rady.".
W słuchawce dało się słyszeć jedynie ciche westchnienie młodszego. No tak...
Zachowujesz się jak dziecko, Sasuke. Wyluzuj w końcu. Uspokój się, bo uzna Cię za bachora...
-Jesteś tak samo słodki i wygadany, jakiego Cię zapamiętałem. - Powiedział Itachi, a dla dwudziestolatka stanęło serce.
Zapamiętał go... To tak cudownie brzmi....

***

Itachi uśmiechał się jak łysy do sera, wsłuchując się w ten cudowny, płynny głos.
W końcu mógł go słyszeć... Prawie że widział przed oczami jego oczy, nos, usta, twarz... I te krucze włosy. Czy nadal takie ma? Może przefarbował, zmienił fryzurę... Tak, na pewno...
Tak bardzo chciałby go zobaczyć. Teraz, w tej chwili.
-Sasuke, jak teraz wyglądasz? - Zapytał w pewnym momencie i popatrzył się na ścianę. Chciał wiedzieć. Nadrobić. Poznać go...
-Emmm... No, ten... Mam czarne włosy, czarne oczy.... Tak jak kiedyś. Sto siedemdziesiąt jeden wzrostu, nie jestem gruby... - Usłyszał. W tej samej chwili obrazował go sobie na jasno-granatowej ścianie, niczym na płótnie.
Był idealny. Bo jak to inaczej opisać?
-A Ty? - Zapytał Sasuke, po drugiej stronie.
-Zobaczysz, jak się spotkamy. - Powiedział, ocknąwszy się ze słodkiego letargu. Umm... Czemu nie może go teraz dotknąć? Pogładzić po policzku, poczochrać włoski, cmoknąć w czółko, jak kiedyś...
Chciałby móc to zrobić.
Ale nawet jak się spotkają, czy będzie mógł? Są już dorosłymi ludźmi i... Z resztą, co to kogo obchodzi? Muszą nadrobić wszystko, począwszy od dnia ich rozstania, nie od dzisiaj... Sasuke też na pewno tego chce, zawsze był przylepą, lubił się tulić. A teraz? Czy wyrósł z tego?
-Itachi, jesteś? Itachi? - Usłyszał, z niezbyt rozradowaną miną stwierdzając fakt, że znów się wyłączył. Ehh.
-Tak, przepraszam, zamyśliłem się. - Powiedział przepraszającym tonem, kierując swój wzrok na podłogę. Powinien się bardziej skupić na rozmowie, a nie na rozmyślaniach... w końcu to ich pierwszy jakikolwiek kontakt od tylu lat...
-Przeszkadzam? - Usłyszał nieśmiało wypowiedziane słówko i od razu dał sobie mentalnego kopa w przysłowiowe cztery litery. Skup się!
-Nie, skąd! Po prostu wyobrażałem sobie Ciebie... Strasznie chciałbym Cię zobaczyć... - Wytłumaczył spokojnie, jednak w głębi duszy miał zasadzone ziarenko niepewności. A jeżeli nie uwierzy? Co wtedy?
-Oh, rozumiem... Może przenieśmy się na Skype? - Zaproponował Sasuke, ku uciesze swojego rozmówcy.
-Chciałbym. Ale wolę poczekać. Prezent na który czeka się bardzo długo, podoba się najbardziej. - Powiedział z uśmiechem i usiadł na fotelu. Tak... Poczeka. Poczeka, ile trzeba. Przecież dał radę dwanaście lat.

***

Sasuke siedząc na łóżku, patrzył się w białą, pomazaną czarnym długopisem kartkę.
Może to brzmieć co najmniej głupio, ale teraz dałby się pokroić za ten świstek, więc sumiennie od piętnastu minut wklepywał w swój mózg treść karteczki.
Hotel Haku**, Asfaltowe Wzgórza pięćdziesiąt cztery, pokój numer dwieście dziewięć. Tokio.
A pod spodem krótki, niby nic nieznaczący ciąg cyferek i znaczków.
13.08, 19:30.
Tak Sasuke. Tylko tego nie schrzań.
Proszę.
Tylko tego nie schrzań.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Yamete [jap.] - Przestań
**Haku [jap.]- biały



3 komentarze:

  1. Świetne :3 Nie komentowałam pod poprzednimi postami... Jak to się mówi "ups" >.< Miło sie czyta twoje prace :3 Czekam na więcej.
    Dużo, duuuuuuuuuużo weny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayou Rena. :3
    Praszam że dopiero teraz, niestety nie było mnie troche, mam nadzieje ze wybaczysz.
    Świetny rozdział, 12 lat rozlaki to strasznie duzo, zwlasza jeasli tak strasznie kocha sie druga osobe. Oby teraz bylo juz tylko lepiej, musi byc! :3
    Czekam na kolejny rozdzial, i na druga czesc pamietnika.^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mnie serducho boli. Spoczok, przy okazji ty nie jedyna jesteś uzależniona od fantastyki. XD heheheh. Aż przez chwilę mi się skojarzyło, że napiszesz coś z braćmi w zakresie fantastyki, nadprzyrodzonych ras, i chyba raz coś takiego było, nie pamiętam za dobrze, jednak miło by było to tutaj zobaczyć. Zapewne nie przeczytasz nawet wszystkich komentów, ale i tak pozostawię je tu dla Ciebie, byś wiedziała, że czytam. Nic innego nie mam do roboty, więc przynajmniej zrobię to. XD Weny !! Co do rozdziału, świetny. Nie jeden z moich ulubionych, ale i tak świetny, bo odczucia Saska są opisane jak zwykle idealnie.

    OdpowiedzUsuń